Publiczna hongkońska stacja RTHK zawiesza przekazywanie programów BBC World News. Wcześniej chiński urząd radiofonii i telewizji NRTA zakazał brytyjskiej stacji nadawania w Chinach kontynentalnych, oskarżając ją o brak obiektywizmu.
Decyzja NRTA została ogłoszona tydzień po odebraniu chińskiej stacji CGTN, zagranicznego ramienia państwowej telewizji CCTV, licencji na nadawanie w Wielkiej Brytanii. Brytyjski regulator mediów Ofcom uznał CGTN za sterowaną przez komunistyczne władze w Pekinie, co naruszało brytyjskie przepisy.
Anglojęzyczny kanał BBC World News nie był powszechnie odbierany w Chinach kontynentalnych, ale mogli go oglądać m.in. goście luksusowych hoteli. Dziś kanał nie jest już dostępny.
Tortury czy szkolenia?
Decyzję Pekinu potępił brytyjski minister spraw zagranicznych Dominic Raab, określając ją jako „niedopuszczalne ograniczenie wolności mediów”. Sama BBC wyraziła rozczarowanie z powodu tego kroku i odrzuciła oskarżenia o brak obiektywizmu.
Komentatorzy zwracają uwagę, że BBC obszernie opisywała w ostatnich miesiącach sytuację w regionie Sinciang na zachodzie ChRL, gdzie według ekspertów ONZ ponad milion Ujgurów i innych muzułmanów trafiło do pozaprawnych obozów internowania.
BBC przekazywała relacje byłych więźniarek obozów w Sinciangu, które twierdziły, że były tam gwałcone i torturowane. Stacja opisywała także raporty niemieckiego etnologa Adriana Zenza, który zarzucał chińskim władzom wykorzystywanie pracy przymusowej Ujgurów na polach bawełny oraz ograniczanie liczby dzieci rodzonych przez muzułmanki przy użyciu przymusowych sterylizacji i aborcji.
Pekin zaprzecza, że w Sinciangu dochodzi do represji i łamania praw człowieka. Utrzymuje, że opisywane przez zachodnie media obozy są ośrodkami szkolenia zawodowego, utworzonymi w ramach walki z islamskim ekstremizmem i separatyzmem. Podkreśla, że od uruchomienia kampanii w 2017 r. w regionie nie przeprowadzono ani jednego zamachu terrorystycznego.