Spór między premierem Węgier Viktorem Orbanem a popierającym go do niedawna potentatem mediów Lajosem Simicską zaostrzył się po postawieniu przez tego ostatniego szefowi rządu zarzutu współpracy z komunistyczną tajną policją – podał Reuters.
Simicska oświadczył w niedzielę, iż rosnąca zażyłość Orbana z władzami Rosji budzi wątpliwości co do jego publicznych zapewnień, że w latach 80. nie był tajnym współpracownikiem służby bezpieczeństwa. Premier twierdzi, że nigdy nie był donosicielem, choć próbowano go w tym celu zwerbować w trakcie odbywania służby wojskowej.
Simicska utrzymuje obecnie, iż mimo składanych mu zapewnień o fiasku werbunku Orban przekazał tajnej policji pewne informacje na jego temat. Obaj zaprzyjaźnili się jeszcze w szkole średniej.
– Wierzyłem mu przez 30 lat, że tak (z werbunkiem) było. Ale dziś już nie wiem, co o tym sądzić – powiedział Simicska portalowi internetowemu mandiner.hu.
W wywiadzie dla telewizji ATV powtórzył te oskarżenia wskazując, iż najnowsze ocieplenie stosunków ekipy Orbana z Moskwą wywołało u niego niepewność.
Orban zaprzecza. To "zranione uczucia" Simicski
Orban odrzucił twierdzenia Simicski, przypisując je "zranionym uczuciom". Oligarcha zerwał z premierem publicznie w ubiegłym miesiącu, gdy zarzucił mu dążenie do uciszania niezależnych mediów, w tym należących do Simicski.
Simicska powiedział portalowi mandiner.hu, że zna kilku ludzi, którzy niegdyś na niego donosili. Jeden z przyjaciół miał go poinformować, iż musi o nim raportować tajnej policji. "Powiedziałem tej osobie, by się nie przejmowała, że to dobrze, iż mi o tym powiedziała i że razem ustalimy, co powinna napisać" - oświadczył Simicska. Potwierdził następnie, że chodzi o Orbana.