Od kilku tygodni Kazachstan zmaga się z największymi od 80 lat powodziami. W wielu miejscach drogi krajowe są nieprzejezdne, setki miejscowości są odcięte od świata i ewakuowano kilkadziesiąt tysięcy osób.
Najgorsza sytuacja panuje na północy i wschodzie kraju. Kilkanaście tysięcy osób przebywa tam w punktach tymczasowego zakwaterowania. Z żywiołem i jego skutkami walczy kilkadziesiąt tysięcy osób. Zablokowany jest dojazd do liczącego 250 tys. mieszkańców miasta Kustanaj.
Z południa kraju płynie pomoc humanitarna, wsparcie zadeklarowały też Kirgistan i Turcja.
Powodzie, zalania i podtopienia spowodowane są gwałtownym topnieniem śniegu na wiosnę. Całe połacie kraju zalewane są wodą, której nie mogą pomieścić przepełnione zbiorniki retencyjne w Kazachstanie i w Rosji. Granica kazachsko-rosyjska, najdłuższa granica lądowa na świecie, na wielu odcinkach przebiega na rzekach.
W opinii synoptyków i hydrometeorologów apogeum kryzysu jeszcze nie nadeszło. Sytuację osobiście monitoruje prezydent kraju Kasym-Żomart Tokajew, który podkreśla, że najważniejsze jest obecnie zapobieganie ofiarom w ludziach. Jak dotąd potwierdzono śmierć jednego ratownika.
Według stanu na niedzielę na przedmieściach Astany wzniesiono lub umocniono 32 km wałów przeciwpowodziowych wzdłuż przepływającej przez stolicę rzeki Iszym. Sytuację komplikuje fakt, że woda w znajdującym się na trasie rzeki sztucznym zbiorniku, zwanym Zalewem Astańskim, również rozmarzła i ze zbiornika wypływa ok. 350 m sześc. wody na sekundę. Na przedmieściach Astany z żywiołem walczy ponad 2,5 tys. osób wyposażonych w 1000 jednostek sprzętu mechanicznego.
Północna część Kazachstanu pokryta jest gęstą siecią rzek. Płynący przez Iszym ma 2,5 tys. km długości i zlewnię o powierzchni przekraczającej połowę terytorium Polski