Są pilnowani praktycznie 24 godziny na dobę, nie mają kontaktów ze światem zewnętrznym, dostają marne wynagrodzenie. Wszyscy ci ludzie to niewykwalifikowani robotnicy niemający doświadczenia w posługiwaniu się nowoczesnym sprzętem” – opisuje warunki, w  których pracują północnokoreańscy robotnicy, rosyjski adwokat Andriej Jakimow.

Pracownicy przyjechali do Rosji na rozkaz władz Korei Północnej. Według Jakimowa „werbowano ich na 10 lat i obiecano zwiększenie przydziałów ryżu oraz dozgonną wdzięczność dynastii Kimów”. Tymczasem 90 proc. ich zarobków w  twardej walucie jest zabieranych przez reżim. Ten biznes funkcjonuje od dziesięcioleci i nie jest związany jedynie z budową obiektów na mundial w 2018 r. Według danych ONZ-etu obecnie północnokoreańskie firmy zajmujące się tego rodzaju procederem wysłały za granicę od 50 tys. do 100 tys. obywateli komunistycznej Korei. Pracują oni przede wszystkim w  Rosji, Chinach i  krajach Bliskiego Wschodu. Jak się ocenia, w samej Rosji jest ich ok. 30 tys.

Jak wynika z raportów organizacji broniących praw człowieka, w państwach, do których trafiają robotnicy, odbiera się im paszporty, a  za skonfiskowane pieniądze elita północnokoreańska pławi się w luksusie i finansuje programy rozwoju broni jądrowej i techniki rakietowej. Je- śli któryś z pracowników na cokolwiek się skarży, to jego krewni pozostający w ojczyźnie mogą mieć duże problemy. Na budowie w Petersburgu północnokoreańscy robotnicy mieszkają w nieogrzewanych i przepełnionych kontenerach. Miejsce, gdzie stoją kontenery, jest ogrodzone metalowym płotem zwieńczonym drutem kolczastym. – Są dosłownie jak roboty. Jedyne, co robią, to pracują dzień w dzień od siódmej rano do północy – relacjonuje jeden z  rosyjskich pracowników.

Cały artykuł "Niewolnicy budują rosyjskie stadiony" znajdą Państwo w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"