Macron wyprowadzi Francję z kryzysu? "Obecna władza może posunąć się do rozlewu krwi, aby utrzymać swoją pozycję"
Gościem red. Marcina Bąka w programie "Republika po Południu" był wykładowca Collegium Civitas, dyplomata dr Ryszard Żółtaniecki. – Protest wynika z głębokiego braku satysfakcji mieszkania we własnym kraju. Macron próbuje pewnej sztuczki. Zaczyna rozmawiać z partiami, centralami związków zawodowych – relacjonował sytuację na ulicach francuskich miast.
"Żółte kamizelki" od ponad trzech tygodni protestują w całej Francji przeciw wciąż rosnącym kosztom utrzymania. Oprócz rezygnacji z planowanej na 1 stycznia 2019 roku podwyżki podatków od paliwa, z której rząd się już wycofał, domagają się m.in. podniesienia wysokości płac, emerytur czy zasiłków dla bezrobotnych.
W Paryżu w ostatnie weekendy protesty przerodziły się w gwałtowne zamieszki. W sobotę ruch "żółtych kamizelek" zmobilizował do wyjścia na ulice kilka tysięcy demonstrantów w Bordeaux; pod koniec marszu doszło do zamieszek. Doszło do nich także w Tuluzie, gdzie policja próbowała zaprowadzić porządek w centrum miasta, używając gazu łzawiącego wobec "żółtych kamizelek" i licealistów niezadowolonych z reformy egzaminu maturalnego.
Macron przyznał, że "jest częściowo odpowiedzialny" za gniew Francuzów, który spowodował tę falę protestów w kraju. Podkreślił jednak, że w ciągu 18 miesięcy pracy jego rządu nie można było rozwiązać tych problemów Francji, które narastały od 40 lat. Dodał, że wierzy, iż znajdzie wyjście z trudnej sytuacji kraju.
Prezydent powiedział, że zwrócił się do rządu o podniesienie zagwarantowanej płacy minimalnej (SMIC) o 100 euro miesięcznie od stycznia 2019 roku.
– To co zrobił Emmanuel Macron, jest bez sensu. Stonował napięcie, ale nie zlikwidował jego źródła. Zaczął rozdawać… Obiecał pieniądze, jednak zadłużenie w budżecie narasta. Obecne działania pokazują, że jego słowa z kampanii wyborczej straciły już ważność – skrytykował działania francuskiego lidera dr Ryszard Żółtaniecki.
– Protest wynika z głębokiego braku satysfakcji mieszkania we własnym kraju. Macron próbuje pewnej sztuczki. Zaczyna rozmawiać z partiami, centralami związków zawodowych. Na ulice wyszedł lud Paryża, wyszła też prowincja – przyrównał działania francuskich obywateli do pospolitego ruszenia.
– Takie działania mogą doprowadzić do historycznej analogii, tj. z Ludwikiem XVI. Niegdyś były ulotki, dziś są media społecznościowe. Francuzi poczuli, niegdyś i teraz, że żyje im się źle. Niewątpliwie czekają nas kolejne odsłony tego protestu – mówił.