– Chciałem dzisiaj omówić dwa artykuły ze zbioru "The Russian Military in Contemporary Perspective", czyli rosyjskiego siły zbrojne z perspektywy współczesnej - zaczął swój program w Telewizji Republika "Geopolityczny tygiel" dr Jerzy Targalski.
– Autorami tych artykułów są specjaliści od bezpieczeństwa, obronności w Ameryce, natomiast tematy są dwa. Po pierwsze omawiana tam jest armia rosyjska, jej możliwości i strategia. Po drugie, co dla nas ważniejsze, to jaka powinna być odpowiedź amerykańska na ewentualną agresję rosyjską i jak się do tej agresji przygotować - mówił dr Targalski.
– Jako pierwszy chciałem omówić artykuł Sama Gardinera, to jest specjalista od gier wojskowych. Otóż jego artykuł jest scenariuszem fikcyjnej narady u prezydenta. Sytuacja jest taka, że Rosjanie rozpoczynają ćwiczenia wojskowe i wywiad amerykański donosi, że te ćwiczenia będą wstępem do ataku na państwa bałtyckie. Rozpoczyna się ta fikcyjna narada u prezydenta i omawiane są wszystkie możliwości, co powinna strona amerykańska zrobić - opowiadał historyk.
– Artykuł ten przedstawiony jako ostrzeżenie przed wycofaniem się Amerykanów z państwa bałtyckich i de facto zdecydowaniem przez nich, że nie udzielą pomocy w wypadku agresji rosyjskiej - dodał.
– Moim zdaniem jest to fikcyjny scenariusz, który jest rodzajem prowokacji, gdzie w sposób wyolbrzymiony są wskazane punkty słabe strony amerykańskie, po to żeby je naprawić i następny artykuł, który będę omawiał, pokazuje szereg decyzji, działań, które mają te sytuacje zmienić - stwierdził dr Targalski.
– Jak może przebiegać taka fikcyjna narada u prezydenta? Przede wszystkim uczestnicy stwierdzają, że Rosjanie wiedzą, gdzie są rozlokowane siły amerykańskie w nadbałtyce, wiedza jakie są siły bałtów, wiedzą kiedy może nadejść pomoc, także de facto mają pełne rozpoznanie. Dalej uczestnicy uważają, że dzięki bardzo silnej artylerii Rosjanie w pierwszym ataku od razu uzyskają sukces. Teraz tak naprawdę pomoc amerykańska dla bałtów nie będzie możliwa, ponieważ po pierwsze Rosjanie mają bardzo silne lotnictwa i te środki antydostępowe w obwodzie kaliningradzkim, co spowoduje, że nie będzie możliwy przerzut sił amerykańskich. Gdańsk zostaje zbombardowany i tak naprawdę będzie można używać tylko portu w Hamurgu, to wydłuży oczywiście czas potrzebny na udzielenie pomocy. Dalej Rosjanie zbombardują lotniska, na których stacjonują samoloty amerykańskie, więc należy samoloty amerykańskie wycofać na tereny Niemiec, poza zasięg środków rosyjskich. Jeżeli chodzi o same siły bałtów, to one oczywiście nie wytrzymają uderzenia rosyjskiego - mówił.
– Co więcej w wypadku kontynuacji walk istnieje niebezpieczeństwo tzw. eskalacji i przeniesienia działań przez Rosjan w okolice Alaski i sprawa najważniejsza. Jak się już okazało, że nie można użyć lotnictwa amerykańskiego, nie ma dostępu do wybrzeży, bo są one chronione przez rosyjską artylerię, to sprawa uderzenie deeskalacyjnego, gdyby Rosjanie użyli broni jądrowej o sile jednej kilotony, czyli sile dziesięć razy mniejszej niż na Hiroszimę i Nagasaki, to nie będzie odpowiedzi ze strony NATO, ponieważ na odpowiedź nie zgodzą się sojusznicy, bojący się eskalacji walk i poza tym Amerykanie nie mają odpowiednich pocisków jądrowych o sile jednej kilotony a Rosjanie mogą je wystrzeliwać nawet z artylerii - kontynuował publicysta.
– Wniosek ogólny jest taki, że żadnej pomocy bałtom Amerykanie nie udzielą a siły należy wycofać. Oczywiście jest to scenariusz fikcyjny. Problem polega na tym, że gdyby w wypadku ataku na państwa bałtyckie NATO nie udzieliło pomocy to po prostu jest to koniec NATO, bo następuje dezintegracja tego sojuszu. Co więcej, gdyby Amerykanie pozwolili zająć państwa bałtyckie, to utraciliby wiarygodność, to z kolei oznaczałoby, że sojusznicy Stanów Zjednoczonych natychmiast przechodziliby na stronę rosyjską i chińską - ocenił dr Jerzy Targalski.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ