Do 21 wzrosła liczba ofiar czwartkowego ataku zamachowca samobójcy na punkt rekrutacyjny irackiej armii w Bagdadzie – poinformowały lokalne władze. Do zamachu doszło, gdy władze Iraku wezwały do wstępowania do wojska walczącego z Al-Kaidą.
Z informacji policyjnych wynika, że w ataku rany odniosło co najmniej 35 osób. Wśród zabitych jest czterech żołnierzy, których zadaniem było pilnowanie punktu rekrutacyjnego.
Celem ataku było małe lotnisko w stolicy Iraku, które na co dzień jest wykorzystywane przez iracką armię. W chwili zamachu funkcjonował tam punkt rekrutacyjny, do którego zgłaszali się ochotnicy do wstąpienia w szeregi armii. Na razie żadna z grup terrorystycznych nie przyznała się do przeprowadzenia samobójczego ataku.
W ubiegłym tygodniu siły rządowe Iraku straciły kontrolę nad Faludżą i częścią miasta Ramadi, w położonej na zachodzie prowincji Anbar, na rzecz powiązanego z Al-Kaidą ugrupowania pod nazwą Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL). Ugrupowanie to chce utworzyć w Anbarze własne islamistyczne państwo, którego granice sięgałyby terytorium Syrii.
W walkach, które rozpoczęły się 30 grudnia wraz ze zlikwidowaniem przez policję głównego antyrządowego obozu sunnitów w Ramadi, zginęło ponad 250 osób.
Premier Iraku Nuri al-Maliki wezwał w środę członków Al-Kaidy, otoczonych przez wojska rządowe w prowincji Anbar, aby zrezygnowali z walki. Zasugerował, że ci, którzy złożą broń, mogą być ułaskawieni. Zapowiedział też, że będzie kontynuował "świętą wojnę" z ISIL. W poniedziałek premier zaapelował do przywódców plemiennych z Anbaru, aby wypędzili rebeliantów z Faludży w celu uniknięcia walk w mieście.