Reprezentacja Polski siatkarzy po raz drugi w historii została mistrzem Europy, powracając na szczyt Starego Kontynentu po 14 latach. Ponadto to drugi w obecnym sezonie złoty medal naszych siatkarzy, bowiem pod koniec lipca wygrali rozgrywki Ligi Narodów.
Droga naszych siatkarzy w mistrzostwach Europy nie była z początku trudna. W fazie grupowej podopieczni Nikoli Grbicia nie trafili na godnego siebie przeciwnika. Z roli faworytów wywiązali się koncertowo, odnosząc pięć zwycięstw za komplet punktów, pokonując kolejno Czechów, Holendrów, Macedończyków, Duńczyków oraz reprezentantów Czarnogóry. Po wyjściu z grupy, rzecz jasna z pierwszej lokaty, w 1/8 finału czempionatu Biało-Czerwoni trafili na również niżej notowany zespół Belgii. Pierwsze dwa sety to niepodlegająca dyskusji dominacja Polaków. Bartosz Kurek i spółka wygrali gładko do 16 i do 17. Rywale postraszyli nas w trzeciej odsłonie wygrywając 25:23. Koniec końców był to ich jednak pojedynczy zryw, ponieważ wicemistrzowie świata zamknęli mecz na swoją korzyść wynikiem 3:1. Pierwsza, trudna przeprawa czekała w ćwierćfinale, gdzie przyszło nam mierzyć się z Serbami. Pierwszy set padł ich łupem po grze na przewagi. W drugim secie Polacy pokazali klasę i zwyciężyli do 15. Najwięcej emocji i dramaturgii przyniosła trzecia partia. Tam walka toczyła się na noże, a obie drużyny grały punkt za punkt. Ostatecznie rywalizacja zakończyła się na naszą korzyść ale dopiero wynikiem 36:34. Serbowie mieli już wyraźnie podcięte skrzydła, przez co przegrali czwartego seta do 17 i półfinał dla naszych orłów stał się faktem.
To czwarta z rzędu strefa medalowa reprezentacji Polski pod wodzą Nikoli Grbicia w czwartym głównym turnieju. Apetyty jednak były ogromne i rzecz jasna nasi siatkarze celowali w wielki finał ale by wywalczyć awans musieli przełamać klątwę i pokonać Słowenię, z którą przegrywali w czterech ostatnich edycjach mistrzostw Europy. Co ciekawe zarówno w 2021 jak i w 2019 roku Słoweńcy okazywali się górą właśnie w półfinałach czempionatu. Spotkanie miało nieco identyczny przebieg jak starcie z Serbami. Wpierw na prowadzenie w meczu wyszli rywale. Późniejsze trzy partie to koncertowa gra Polaków, którzy wygrali kolejno do 21, 20 i ponownie do 21.
Wielki finał to starcie z gospodarzem turnieju, Włochami. W Rzymie siatkarski spektakl śledziło blisko 10 tysięcy miejscowej publiczności. Polacy wzięli rewanż na Italii za przegrany ubiegłoroczny finał mistrzostw świata w Katowicach i po najlepszym meczu w turnieju zwyciężyli 3:0, w setach do 20, 21 i do 23. To drugi złoty medal reprezentacji Polski na mistrzostwach Starego Kontynentu, pierwszy od 2009 roku. Ponad to, co podkreślali nasi zawodnicy, zdobyty w dniu 18 rocznicy śmierci Arkadiusza Gołasia.
Dziś świeżo upieczeni mistrzowie Europy odwiedzili siedzibę Orlenu, czyli ich dumnego sponsora i spotkali się z pracownikami koncernu. Siatkarze otrzymali huczne powitanie, a chwilę później rozdawali autografy i robili sobie z ich sympatykami wspólne zdjęcia. Oficjalną część wydarzenia poprzedziło jeszcze spotkanie z prezesem zarządu, Danielem Obajtkiem.
Świętowanie zdawało się nie mieć końca. Polacy w pełni zasłużenie mogli cieszyć się z sukcesu i wyjątkowego sezonu. Ten jednak jeszcze się nie kończy. Lada moment mistrzowie Europy polecą do Chin na turniej eliminacyjny do Igrzysk Olimpijskich Paryż 2024. Tam rozegrają siedem spotkań kolejno z Belgami, Bułgarami, Kanadyjczykami, Meksykanami, Argentyńczykami, Holendrami oraz z Chińczykami. Awans wywalczą dwa najlepsze zespoły turnieju i w gronie oczywistych faworytów są rzecz jasna reprezentanci Polski.