Historyczny comeback Pacers! Haliburton nokautuje Thunder w końcówce pierwszego meczu finału NBA

Indiana Pacers zapisali się w historii NBA, wygrywając pierwszy mecz finału z Oklahoma City Thunder 111:110 mimo dziewięciopunktowej straty na niespełna trzy minuty przed końcem. Tyrese Haliburton trafił kluczowy rzut w ostatniej sekundzie, dając swojej drużynie sensacyjne zwycięstwo.
Pierwszy taki mecz od 1971 roku
Oklahoma City Thunder, najlepszy zespół sezonu zasadniczego, przez większość spotkania kontrolował przebieg gry. Po pierwszej połowie prowadził 57:45, a w czwartej kwarcie przewaga sięgała nawet 15 punktów. Na 2 minuty i 52 sekundy przed końcem, po skutecznych rzutach wolnych MVP sezonu Shaia Gilgeous-Alexandra, gospodarze prowadzili 108:99. Od tego momentu trafili już tylko raz na sześć prób. Pacers wykorzystali niemoc rywala, kończąc mecz serią 12:2. Zwycięstwo zapewnił im Tyrese Haliburton, który na 0,3 sekundy przed końcem spotkania trafił zza łuku po indywidualnej akcji. To pierwszy przypadek od 1971 roku, gdy drużynie udało się odrobić co najmniej dziewięciopunktową stratę w ostatnich trzech minutach finałowego meczu – po 182 nieudanych próbach. Haliburton już po raz czwarty w tegorocznych play-offach rozstrzygnął losy spotkania w końcówce. Pacers ponownie postawili na zespołową grę, aż sześciu zawodników zdobyło dwucyfrową liczbę punktów, a najwięcej Pascal Siakam (19). Dla Thunder 38 punktów rzucił Gilgeous-Alexander. Drugi mecz finału odbędzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego, ponownie w Oklahoma City.
Źródło: Republika, x.com
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Polecamy Hity w sieci
Wiadomości
Skandaliczne zachowanie Bodnara! Podważa Izbę Sądu Najwyższego orzekającą o ważności wyborów [WIDEO]
„Szkoła bez korzeni”. Jak resort Barbary Nowackiej wywraca polską edukację do góry nogami – i dlaczego rodzice powinni bić na alarm