– Kończy się ta stalinowska, PiS-owska noc i Papa Francesco wpuścił trochę światowego przeciągu i jest nadzieja, że dzięki temu polska młodzież przestanie być taka narodowo-katolicka i stanie się taka, właśnie nie wiem jaka, katolika na sposób tęczowy, multikulturowy? – ironizował w programie "Chłodnym Okiem\' Rafał Ziemkiewicz.
W programie "Chłodnym Okiem" publicysta Rafał Ziemkiewicz komentował doniesienia gazet na temat zakończonych wczoraj Światowych Dni Młodzieży. – Taki sobie zrobiłem konkurs, kto napisze najgłupszy komentarz na temat wizyty Papy Francesca w Polsce. Nie było łatwo. Muszę powiedzieć, że konkurencja była duża. Niniejszym przyznaję pierwszą nagrodę panu Januszowi Majcherkowi, publicyście "Tygodnika Powszechnego" – powiedział Ziemkiewicz. – W wywiadzie dla dzisiejszego "Super Expressu" porównał on Światowe Dni Młodzieży do imprezy z 1955 roku, u kresu stalinowskiej epoki – wskazał publicysta. Dodał, że publicysta "Tygodnika Powszechnego" powiedział w wywiadzie, że "polski katolicyzm jest jednak zamknięty w sposób konserwatywny, narodowy". – Kończy się ta stalinowska, PiS-owska noc i Papa Francesco wpuścił trochę światowego przeciągu i jest nadzieja, że dzięki temu polska młodzież przestanie być taka narodowo-katolicka i stanie się taka, właśnie nie wiem jaka, katolika na sposób tęczowy, multikulturowy? – ironizował Ziemkiewicz.
Publicysta zauważył, że Światowe Dni Młodzieży "to takie multi-kulti, ale nie w sensie lewicowym, a katolickie, bo pokazuje, że ci ludzie potrafią się zjednoczyć, mimo różnicy kultur". – Ta idea, która się właśnie ucieleśnia zamachami w Europie, była ideą, że wszystko jest siebie warte, "że chrześcijanin jest jak satanista", "że każdy ma prawo do swojej prawdy". "Z prawdą jest jak z tylną częścią ciała, każdy ma swoją" – mawia podobno Adam Michnik. Czyli prawda muzułmanina, który uważa, ze wszystkich trzeba zamordować, jest równoznaczna z tym, że chrześcijanin uważa, że wszystkich trzeba kochać – ocenił Ziemkiewicz. – Muszę powiedzieć, że porównanie Światowych Dni Młodzieży ze stalinowską imprezą z 1955 roku robi wrażenie – dodał.
– Mam wrażenie, że cud Papy Francesca polega na tym, że on przemawia, a oni każdy sobie słyszy, co chce usłyszeć – ocenił. – Stąd moje pretensje, że jednak ten papież nie utrudnia manipulacji swoimi wypowiedziami. Nie formułuje rzeczy tak kategorycznie, jakby mógł, ale to jest moje skromne zdanie. Dla mnie ideałem pozostanie kardynał Wyszyński, który miał zupełnie inny styl, ale to były inne czasy, może teraz tak trzeba – wskazał.
"Jakby wzięli tego pana z warszawskiego ratusza to on mógłby policzyć sto tysięcy"
"Gazeta Wyborcza" w swoim dzisiejszym wydaniu pominęła liczbę ludzi, którzy wzięli udział w niedzielnej mszy na Brzegach. – Mamy w Polsce powód do radości, do dumy, może był to "cud nad Wisłą" – powiedział Ziemkiewicz. Publicysta ironizował, że "nie ma nic bardziej względnego niż liczby". – Jakby wzięli tego pana z warszawskiego ratusza to on mógłby policzyć sto tysięcy – dodał. – Być może drugi cud nad Wisłą, ale jeśli cud to te cuda zdarzają nam się seryjnie. Szczyt NATO też był sukcesem – wskazał Ziemkiewicz.