Koronawirus - najbardziej medialna zaraza w historii ludzkości. Dżuma nie mogła dostąpić podobnego zaszczytu, ponieważ w XIV w. nie było nadających całą dobę kanałów informacyjnych. Epidemia szalała bez rozgłosu.
Koronawirus na szczęście nie jest dżumą XXI w., ale na nieszczęście media próbują tak go przedstawiać, a jeżeli ktoś uważa inaczej, od razu przypinają mu łatkę oszołoma.
W najnowszym wydaniu tygodnika ,,Wprost” ukazał się bardzo niesprawiedliwy artykuł na temat uczestników manifestacji przeciwko obostrzeniom wprowadzonym w związku z zagrożeniem koronawirusem. ,,Witajcie w świecie antymaseczkowców” - piszą autorzy Szymon Krawiec oraz Paulina Socha-Jakubowska – i dodają ,,wolelibyście tutaj nie zaglądać”. Jak rozumiem, zdaniem autorów artykułu mamy więc nie zaglądać do statystyk, z których wynika, że śmiertelność koronawirusa jest na poziomie sezonowej grypy. Mamy nie słuchać lekarzy, którzy łamią oficjalny przekaz. Mamy słuchać mediów, które nie odróżniają “chorych” od “zakażonych” i robią wszystko, żeby naszym życiem rządził strach.
Nie podawajcie sobie rąk na powitanie, bo to zbrodnia. Dezynfekujcie klamki, bo wszędzie czai się straszny wirus. W XXI w. promujemy gusła, ciemnotę i zabobon. To jest świat, do którego lepiej nie zaglądać. Na szczęście wiele osób odnalazło już drzwi wyjściowe. W środowisku lekarskim coraz więcej głosów zdrowego rozsądku.
Ostatnio słuchałem wywiadu z prof. Ryszardem Rutkowskim z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, który bardzo przekonująco i wiarygodnie tłumaczył, czemu jego zdaniem mamy do czynienia z wyolbrzymioną epidemią. Dodał, że bawełniane maski nie chronią przed koronawirusem i stały się symbolem niewolnictwa. Małymi krokami, ale może jednak zbliżamy się do normalności.
Na koniec apel: nie bójcie się ludzi bez masek. Oni nie są dla Was zagrożeniem, oni próbują normalnie żyć w czasach zbiorowej histerii.