Kilka dni temu zostały ujawnione dokumenty, które zasygnalizowały, że Krzysztof Penderecki współpracował z komunistami. Sam autor muzyki do filmu Andrzeja Wajdy „Katyń” zaprzecza. Czy dla teraźniejszości jest to istotne, czy ktoś współpracował, czy nie? Czy jest istotne doszukiwanie się powiązań polskich reżyserów, czy współpracowali, czy nie? Jakie to ma znaczenie? Dlaczego uruchamiać proces twórczy ze względu na te tematy? Dlaczego męczyć się i przebierać palcami na klawiaturze? Jest jedyna jedna odpowiedź. Odpowiedź bardzo aktualna, niezwykle spójna i ściśle powiązana z dniem dzisiejszym. To czas Wielkiego Postu. I odbite echem historii jednoznaczne: Nie! I powtórzenie: Idź precz! – słowa Chrystusa do Diabła. W Polskiej Szkole Filmowej od lat pięćdziesiątych słychać natomiast jednoznaczne: TAK! - pisze w przesłanym do redakcji portalu telewizjarepublika.pl filmowiec, dokumentalista Paweł Zastrzeżyński.
Widać to najwyraźniej w dwóch postawach reżyserów Jerzego Kawalerowicza i Andrzeja Wajdy. Te jednoznaczne stwierdzenia TAK, tych dwóch Panów, którzy w 1953 i 1954 roku bardzo wyraźnie i jednoznacznie odpowiedzieli TAK dla wodza rewolucji, który stał się ikoną wcielonego zła. To „tak” zostało zarejestrowane w filmach „Pokolenie” i „Celuloza”. Dziwne, że UB potrafiło zniszczyć w Krakowie prawie kilometr akt dotyczących pewnie między innymi tych panów, a nie zniszczyli tych filmów. One powinny być spalone w tym samym piecu krakowskiej elektrowni co akta Andrzeja Wajdy. W tych dwóch zarejestrowanych odpowiedziach co do totalitarnego systemu, który zniewolił Polskę na wiele dziesięcioleci, można zobaczyć jak Andrzej Wajda z pietyzmem i podkreśleniem celebruje dobrego Pana z brodą – Karola Marksa, a Jerzy Kawalerowicz w swoim filmie ustami aktorów odśpiewuje Międzynarodówkę. Film kończy jednoznacznym zachęceniem do pójścia za czerwonym sztandarem i jeszcze pospiesza, ostatnim zdaniem filmu są pociągi, na które spóźniać się nie wolno. Jednoznacznie wskazuje kierunek w pełnej świadomości, że motorniczym tego piekielnego pociągu jest Józef Stalin.
Jerzy Kawalerowicz uważany jest za twórcę Polskiej Szkoły Filmowej, jednak najistotniejszą pieczęcią jest sam Andrzej Wajda. Na próżno szukać w indeksie IPN informacji dotyczącej reżyserów Polskiej Szkoły Filmowej. Sam Kiszczak kiedyś podkreślił, że akta trzeba spalić, nie ze względów na działanie UB, ale dlatego, że ci „wielcy” byliby obnażeni. Co niezwykłe, a co staje się podstawowym pytaniem, dlaczego ulega zniszczeniu coś co tworzy biografię Polskiej Szkoły Filmowej. Przecież każdy twórca stara się skrupulatnie budować swoją przyszłość. Co istotne, praca przy filmie związana jest z setką innych osób, oprócz reżysera, a służba bezpieczeństwa miała pieczę nad wszystkim. Dlaczego to zniszczyli?
W indeksie IPN dotyczącym Andrzeja Wajdy i Jerzego Kawalerowicza został tylko jeden ślad. To książeczka żeglarska na nazwisko Andrzeja Wajdy datowana od 1966 do 1978. Data powstania Polskiej Szkoły Filmowej to 1966. W 1978 roku Andrzej Wajda zamienia na stołku Prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jerzego Kawalerowicza, który był prezesem od 1966 roku. Książeczka żeglarska miała znaczenie dużo większe niż paszport. Zezwalała na podróżowanie po całym świecie. Otrzymanie książeczki było bardzo trudne nawet dla marynarzy. Czyli Andrzej Wajda w czasie najgłębszego nasilenia komunizmu mógł podróżować bez przeszkód po całym świecie. Jak? Transatlantyk Stefan Batory. To czas jego świetności. W tym czasie Andrzej Wajda otrzymuje od komunistów Nagrodę Komitetu KC – 1969, Medal w Moskwie – 1971, Nagrodę Państwową I stopnia – 1974, Order Sztandaru Pracy – 1975. Tego samego sztandaru, przed którym Jerzy Kawalerowicz ukląkł w swoim filmie w latach pięćdziesiątych.
Co istotne do zrozumienia, że twórca, reżyser i jego dzieło jest bardzo spójne. To jego dziecko. To dzieło jednoznacznie świadczy o nim samym. Dlatego to tak bardzo ważne dla zrozumienia dalszych wydarzeń. Zrozumienia wspólnoty i relacji wynikających z podpisania cyrografu.
Front Jedności Narodu to organ państwa komunistycznego, którego celem było wypełnianie postanowień partii. W skład tego zespołu wchodziło około 40 osób. To „bogowie” systemu. To konkretna władza. Za tym szły konkretne pieniądze. W składzie byli: Przewodniczący Rady Państwa, Sekretarz KC PZPR, członek egzekutywy KW PZPR, Przewodniczący Komisji Rewizyjnej PZPR, premier państwa, prezes ZAIKS i reprezentanci najważniejszych gałęzi przemysłu. W tym gremium zasiadał również ostatni Marszałek Polski, Szpieg NKWD, dziś zbrodniarz, który dokonał mordu 500 oficerów AK, był też inny kat AK, najstraszniejszy minister spraw wewnętrznych, czyli szef całego UB, oficjalnie szpieg GRU. W tym gronie był także Jerzy Kawalerowicz jako szef propagandy filmowej, Prezes Polskiego Związku Filmowców. Tu środowisko Polskiej Szkoły Filmowej miało zaplecze. Tu były umoczone jego korzenie. Najsilniej obecne w czasie stanu wojennego.
I z całej tej wielkiej obecności polskich filmowców w systemie Komunistycznego Państwa Polskiego widnieje tylko jedna książeczka żeglarska Andrzeja Wajdy. Jej termin kończy się w roku 1978. 18 listopada tego roku Andrzej Wajda wymienia Jerzego Kawalerowicza na stołu Prezesa. Miesiąc wcześniej 16 października Karol Wojtyła zostaje papieżem.
Sztandarowym dziełem Jerzego Kawalerowicza oprócz „Faraona” jest film o opętanych zakonnicach. Jeden z bardziej przerażających filmów Polskiej Szkoły Filmowej. Filmu, który przeszywa na wskroś znajomością tematu przez reżysera. Ten sam człowiek w 2001 roku reżyseruje „Quo Vadis”, z największym budżetem w polskiej kinematografii. Film kosztował 76 milionów złotych. Pokaz przedpremierowy jest w Watykanie u Jana Pawła II. Film opowiada o początkach chrześcijaństwa. O ich zmaganiach się z systemem. Z demonicznymi władcami.
Jest wielki post. I ta przerażająca na wskroś scena kuszenia na pustyni. I jednoznaczna odpowiedź: Idź precz! Jednak adresatem tego nie był człowiek, a zły duch. I tu też nie chodzi o potępianie ludzi, szukanie w nich grzechu. Stanowcze nie. Ta pustynia, która powstała w wyniku zaprzedania się, niesie ze sobą nadzieję. Nadzieję dla artysty, który musi wiedzieć, że nie może iść na żaden kompromis, nie może pozwolić aby ktoś ingerował w to co piękne w jego dziele. Nawet za cenę wykluczenia. Musi odpowiedzieć: NIE! To jest jedyna droga, aby usłyszeć dla swojej twórczości TAK. To tak, które na białych i czarnych klawiszach wystukał Fryderyk Chopin. Tylko tak i nie. Białe i czarne. Tylko tak wykuwa się dzieło. Nie na dogadaniu się z diabłem. On zawsze zdradza. Tak jak całkowicie zdradził Polską Szkołę Filmową, co dziś jednoznacznie można zobaczyć. To jest czarno na białym.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Kierwiński pochwalił się głosowaniem w prawyborach. Ludzie są wściekli: „Kiedy pomożesz powodzianom?”