Żaryn: Historycy, którzy ujawniali prawdę o Wałęsie byli represjonowani
Gościem „Polski na dzień dobry” był prof. Jan Żaryn, historyk, senator PiS, którego Aleksander Wierzejski pytał o 25 lat kłamstw Lecha Wałęsy.
– Pytanie, czy przyczyny tego znajdują się w tym okresie życia Wałęsy, który dotyczy lat PRL-u, czy gdzieś w latach 90-tych, dokładnie w czerwcu 1992 r., kiedy pierwszy raz pojawiło się w opinii publicznej nazwisko Lecha Wałęsy jako „Bolka”. Mowa o zamkniętych kopertach, które pokazał Antoni Macierewicz, który realizował uchwałę rządu Jana Olszewskiego, tworząc listę osób zarejestrowanym jako tajni współpracownicy. Wydaje mi się, że film „Nocna Zmiana” jest doskonale znany widzom Telewizji Republiki. To właśnie tam należy szukać odpowiedzi na pana pytanie. Wiadomo, że w pierwszym odruchu Lech Wałęsa wysłał informacje do PAP-u potwierdzającą, że podpisał różne papiery, zobowiązania, które czyniły go TW. Wałęsa jednak wycofał te oświadczenie. Ten moment wycofania jest kluczowy, dla zrozumienia tego co się zdarzyło. Później dla mnie, jako historyka, ale i osoby obecnej w życiu publicznym, to jest pytanie – kto był w stanie zagwarantować Lechowi Wałęsie bezkarność, która była widoczna w jego działaniach w latach 90-tych, kiedy jako prezydent łamał prawo, niszczył dokumenty, które mogły wychodząc na światło dzienne i potwierdzić pierwotną, zgodnie z prawdą zawartą sentencję w komunikacie PAP-owski. Kto i jak długo wspierał Wałęsę w podtrzymywaniu go w kłamstwie i jednocześnie bezkarności? – pytał prof. Jan Żaryn.
"Część historyków i urzędników IPN-u, z Januszem Kurtyką na czele, była poddawana represjom"
– Trzeba jednak przypominać słowo bezkarność. Ono nie dotyczy tylko niszczenia historycznej dokumentacji, ale nadto bezkarność obejmowała to wszystko, co działo się w związku z ujawnianiem prawdy o działalności Lecha Wałęsy z lat 1970 – 74. To działo się i było skierowane przeciwko konkretnym ludziom i instytucjom jak Instytut Pamięci Narodowej. My jako historycy tam zatrudnieni, za czasów prezesury Janusza Kurtyki, byliśmy poddawani represjom. Przede wszystkim autorzy książki „SB a Lech Wałęsa” - Piotr Gontarczyk i Sławomir Cenckiewicz. Oni o tym szeroko nie mówią, bo są mężczyznami, ale trzeba sobie powiedzieć jasno, że część historyków i urzędników IPN-u, z Januszem Kurtyką na czele, była poddawana represjom, ze strony świata dziennikarskiego, politycznego, grożono nam odpowiedzialnością sądową, tylko i wyłącznie za mówienie prawdy. Jaka siła stała obok, za, przed Lechem Wałęsą, że można było rzucać kamieniami w instytucje i ludzi, którzy służyli obiektywnie prawdzie i Polsce – dodaje prof. Żaryn.
– Bez wątpienia moja krótka odpowiedź na temat „Gazety Wyborczej” jest taka, że od kwietnia 2009 r. nie czytam tego dziennika. Dużo lepiej się czuje. Wszystkim znajomym radziłem, że nie ma obowiązku czytania i reagowania na artykuły, które tam się znajdują. Wprowadzenie tego środowiska do niszy będzie odpowiednią odpowiedzią na istnienie tego organu na terytorium Polski. Niestety tak się długo nie działo, ale to w tym środowisku należy szukać jednej z najważniejszych sprężyn, która motywowała Lecha Wałęsę i całe środowisko, które za nim stało – zakończył gość programu.