Wośko: Spór o "apel smoleński" przypomina konflikt o krzyż na Krakowskim Przedmieściu
To ledwie minuta uroczystości. Naprawdę trudno mi to komentować, bo nie rozumiem budowanie atmosfery konfliktu wokół jasnej sytuacji – przyznał na antenie TV Republika Maciej Wośko z tygodnika "ABC". Dziennikarz odniósł się w ten sposób do sporu wokół zarządzonego decyzją szefa MON odczytu nazwisk ofiar katastrofy smoleńskiej podczas uroczystości związanych z rocznicą Powstania Warszawskiego.
Decyzją szefa MON Antoniego Macierewicza ofiary katastrofy smoleńskiej mają być przywoływane w każdym apelu pamięci z udziałem wojska. Oznacza to, że miałyby być także wymienione podczas sierpniowych uroczystości związanych z rocznicą Powstania Warszawskiego. W odpowiedzi na decyzję ministra obrony narodowej, Rada Muzeum Powstania Warszawskiego podjęła uchwałę, aby tegoroczny apel poległych w rocznicę wybuchu Powstania odprawiony został w niezmienionej formie. Do sprawy w Politycznym Podsumowaniu Dnia odnieśli się publicyści Maciej Wośko z tygodnika "ABC" oraz Grzegorz Osiecki z "Dziennika Gazety Prawnej".
– Nie widzę w odczytaniu apelu smoleńskiego nic kontrowersyjnego – przyznał dziennikarz "ABC". Jak dodał, nie wie do czego zmierza budowanie wokół tej sprawy atmosfery protestu. Gość Marcina Bąka porównał ten spór do tego, który miał miejsce tuż po katastrofie smoleńskiej. – Co komu przeszkadzał krzyż na Krakowskim Przedmieściu, od którego tak wiele rzeczy się zaczęło. Tu mamy coś podobnego. Nie wiem komu i dlaczego miałoby to przeszkadzać – mówił. – To ledwie minuta uroczystości. Naprawdę trudno mi to komentować, bo nie bardzo rozumiem budowanie atmosfery konfliktu wokół jasnej sytuacji – dodał.
Innego zdania był Grzegorz Osiecki. W ocenie dziennikarza, propozycja połączenia obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego z katastrofą smoleńską jest nie tylko zaskakujące, ale jest także myleniem porządków. – Jeśli mamy rocznicę powstania listopadowego, to nie odczytujemy nazwisk z kampanii wrześniowej – tłumaczył. Osiecki podkreślił, że jest to o tyle trudna sytuacja, ponieważ ciężko sprzeciwiać się oddaniu hołdu tym którzy zginęli pod Smoleńskiem. W jego ocenie w dłuższej perspektywie tego rodzaju działaniu posłuży do poczucia, że ta pamięć jest nadużywana. – Może też napędzać przeciwników – dodał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: