Gośćmi red. Tomasza Sakiewicza w programie Telewizji Republika "Polityczna Kawa" byli europoseł Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki, poseł Kukiz\'15 Tomasz Rzymkowski oraz redaktor naczelny tygodnika "DoRzeczy" Paweł Lisicki. Zapraszamy do lektury!
Sąd oddalił powództwo 38 sędziów przeciwko Tomaszowi Sakiewiczowi o sprostowanie wywiadu udzielonego przez premiera Morawieckiego na łamach "Gazety Polskiej". Kosztami zostali obciążeni sędziowie, którzy złożyli pozew. Przed warszawskim sądem okręgowym 28 grudnia 2018 roku zakończył się przewód sądowy w ramach procesu.
– Po pierwsze gratulacje. To był ważny, znamienny proces. Próba uderzenia w dziennikarza za sam fakt przeprowadzenia wywiadu z premierem to zupełne kuriozum. Był to niebezpieczny precedens ingerowania w funkcjonowanie mediów – rozpoczął europoseł Czarnecki. Żartobliwie powołał się na "odwieczny" spór na linii Warszawa-Kraków. – Czasem ten odwieczny spór Warszawy z Krakowem się przydaje… warszawski sąd dał popalić krakusom – nie krył sarkazmu.
Poseł Rzymkowski zwrócił uwagę na kompetencje grupy sędziów. – Ta sprawa pokazała, że środowisko sędziowskie jest niezwykle zróżnicowane. Ukazała ich słabość intelektualną. W każdym środowisku są czarne owce, które odstają od przyjętych zasad. Podstawowym zarzutem wobec części sędziów jest angażowanie się politycznie. Ten proces wyraźnie pokazał motywy – podkreślił poseł Kukiz'15.
– 38 sędziów to bardzo dużo. Można by przyjąć, że prezentują zdanie całego środowiska. Jeśli tak pokaźna grupa ma problem z tym wywiadem, pokazuje to jak bardzo nie rozumieją oni wolności wypowiedzi, wolności słowa – tłumaczył red. Lisicki, który jako redaktor naczelny tygodnika "DoRzeczy" nie raz toczył podobne batalie sądowe.
Podkreślił jednak, że to dopiero wyrok pierwszej instancji, który nie jest prawomocny. – Moje doświadczenie jest takie, że w przypadku procesów tzw. politycznych, w pierwszych instancjach wygrywałem, natomiast później w apelacjach przegrywałem. Druga instancja zdradzała zazwyczaj polityczne sympatie – dodał dziennikarz.
Spotkanie Salvini-Kaczyński
Spotkanie prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego z wicepremierem, szefem MSW Włoch Matteo Salvinim do teraz intensywnie komentowane jest w całej Europie. Lider włoskiej Ligi "szuka sojuszników na scenie europejskiej i wywołuje dezorientację u swego przyjaciela Putina" - pisze "Corriere della Sera". Podkreśla, że prezydent Rosji chce, by Salvini wybrał: "albo ze mną, albo z Polakami".
– Rząd Prawa i Sprawiedliwości cieszy się zaufaniem obywateli. To jest najważniejsze. Nie obchodzi mnie, co się na ten temat uważa w Brukseli. Ja czuję się znakomicie, siedząc przy jednym stole z Jarosławem Kaczyńskim – zapewniał włoski polityk tuż po zakończonym spotkaniu.
– Formuła, którą próbuje narzucić teraz UE, spotyka się z coraz większym oporem. W tym dostrzegam wspólnotę polskiego rządu z Salvinim. Kolejny wspólny obszar to tożsamość kulturowa. Dzięki tej wizycie zaczyna się tworzyć inna Europa, pojawia się wizja końca dominacji duetu niemiecko-francuskiego – tłumaczył Lisicki.
– Cieszę się, ze mój kolega europoseł Salvini piastuje ważne stanowisko w swoim kraju. Dobrze, że mamy w tej chwili nowe rozdanie w Europie. Widać, że nawet establishment musi uważać na nastroje społeczne. Poszczególne rządy w Europie zaczynają mówić językiem obywateli; odchodzi się od przekonywania do multikulti – wskazał Czarnecki.
Europoseł Prawa i Sprawiedliwości pochylił się nad opozycją, której spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z Matteo Salvinim wyraźnie nie przypadło do gustu. –Przypomnę, że Donald Tusk spotykał się z Matteo Renzim, który domagał się zniesienia sankcji wobec Rosji. Wówczas TVN-owi i "Gazecie Wyborczej" to nie przeszkadzało – zauważył Czarnecki.
– Perspektywy włoska i polska są zupełnie inne. Chodzi oczywiście o położenie geograficzne. Czym innym jest mieć imperium obok siebie i czuć jego oddech na plecach. W wielu mediach zachodnich to nasz obecny rząd uchodzi za proputinowski – tłumaczył naczelny "DoRzeczy".
Odstrzał dzików
Komisja Europejska popiera plan masowego odstrzału dzików i chwali polskie władze za podjęte działania. „To niezbędny krok w celu ograniczenia bardzo agresywnego rozprzestrzeniania się w ostatnich miesiącach afrykańskiego pomoru świń w Polsce i krajach UE” – czytamy na stronie rmf24.pl.
– Ta wirusowa, zakaźna choroba jest śmiertelna dla trzody chlewnej i dzików już spowodowała ogromne straty gospodarcze. W Polsce liczba przypadków ASF wśród dzików gwałtownie wzrosła w 2018 w porównaniu z rokiem poprzednim. Mamy do czynienia z bardzo agresywnym rozprzestrzenianiem się wirusa – usłyszała dziennikarka RMF FM.
– Jeżeli nie uda powstrzymać rozwoju ASF w Polsce, to całej Unii może grozić blokada handlu wieprzowiną ze strony zagranicznych partnerów – alarmuje jeden z urzędników KE.
To by oznaczało ogromne straty gospodarcze, gdyż eksport wieprzowiny stanowi 58 proc. całkowitego eksportu mięsa z UE (Polska jest jednym z ważnych producentów). Walka z ASF stała się dla Unii wręcz dramatycznie pilna, bo ASF zagraża produkcji mięsa wieprzowego w Polsce i w całej Unii – czytamy na stronie.
– Mamy problem oszalałej opozycji. To, co powinno być elementem dyskusji specjalistów, staje się przedmiotem ideologicznej, absurdalnej debaty. To choroba oszalałej opozycji, nie ma to nic wspólnego z merytorycznym dyskursem. Jak tak dalej pójdzie, w grudniu opozycja będzie wzywać do zaprzestania zabijania karpi. Jest grupa ludzi podatnych emocjonalnie na taką manipulację – podsumował Lisicki, nie kryjąc zażenowania publiczną debatą na ten temat.