Ewa Kopacz w ramach kampanii wyborczej odwiedza kolejne miasta Polski. Dziś pojawiła się w Pasłęku koło Elbląga, gdzie przywitały ją okrzyki "Smoleńsk pamiętamy!", "Hańba!". Premier odniosła się do słów, jakie wypowiedziała niedługo po katastrofie smoleńskiej.
Kiedy rozpoczęło się spotkanie Kopacz z mieszkańcami miasta, jedna z kobiet wzniosła okrzyki przywołujące katastrofę sprzed czterech lat. – "Smoleńsk pamiętamy!", "Hańba!" – krzyczła. To nie przypadek, że akurat obecna premier spotkała się z taką reakcją, ponieważ to właśnie ona, jako minister zdrowia informowała w 2010 roku o przekopaniu smoleńskiej ziemi na metr w głąb, co okazało się wierutnym kłamstwem.
Kopacz chwilę słuchała okrzyków, po czym wzięła mikrofon i odnosząc się do nich zaczęła się tłumaczyć.
– Witam również tę panią, która twierdzi, że "Smoleńsk pamiętamy". Na tej sali nie ma ani jednej osoby, która by zapomniała . Ja w przeciwieństwie do tych, którzy tylko pamiętają, ja tam pracowałam, dzień i noc, w warunkach, których bym nie życzyła – rozpoczęła Kopacz.
– To, że przekazałam opinii publicznej, że przekopano na metr ziemię, wynikało z tego, że każdego dnia przywożono worki ze szczątkami. Worki, które były pobrudzone i ziemią i paliwem lotniczym. To były kawałki narządów, to były ręce nogi. Kiedy zapytałam, skąd to przywozicie, odpowiedziano mi – bo ja byłam w Moskwie, a nie w Smoleńsku - przekopujemy ziemie i przywozimy to, co wykopali – mówiła.
Kopacz: Chcę zamknąć ten temat
Jak dodała, po ostatnich trumnach, ostatniego dnia, 200 kg szczątków trafiło do Polski. – Każdy z nich zidentyfikowany genetycznie. Chcę zamknąć ten temat, to dla mnie wyjątkowo przykry moment – gdy ja pracowałam, inni wówczas przyjechali do Polski robić politykę… – urwała.