Dzięki burzy słonecznej, zwanej magnetyczną, w nocy ze środy na czwartek mieszkańcy północnej i być może także centralnej Polski, będą mogli podziwiać zjawisko charakterystyczne dla krajów dalekiej Północy. "Polska" zorza nie będzie jednak tak spektakularna, jak te w Norwegii lub Finlandii. Potrwa też krócej. Prawdopodobnie przybierze formę zielono-niebieskiej poświaty nad północnym horyzontem.
Zorza polarna nie pojawia się zbyt często w naszej szerokości geograficznej. To zjawisko świetlne występuje głównie za kołami podbiegunowymi, chociaż w sprzyjających warunkach bywa widoczne nawet w okolicach 50. równoleżnika. Bardzo rzadko zdarza się, że zorze polarne na półkuli północnej obserwowane są nawet w krajach śródziemnomorskich.
W nocy ze środy na czwartek, w późnych godzinach wieczornych, w Ziemię uderzy strumień tzw. wiatru słonecznego, składającego się przede wszystkim z protonów, elektronów i cząstek alfa. Choć to zjawisko nie jest niebezpieczne, to w jego wyniku zostaje zaburzone pole magnetyczne Ziemi i pojawiają się tzw. burze magnetyczne. Zwykle na dalekiej północy Europy widoczne są wtedy zorze polarne. Przy burzach o większej sile, takiej jak ta lutowa, zjawisko to będzie widoczne także w Polsce.
Zorza w tym roku pojawi się tylko podczas momentu największej aktywności strumienia. Prawdopodobnie będzie to między 22:00 a 4:00 rano. Rozbłysk zorzy polarnej potrwa od kilku do kilkunastu minut - informuje facebookowy profil "Z głową w gwiazdach".