Był księdzem, pisarzem, kronikarzem. Chyba w tej kolejności. Wspaniały obserwator świata. Wielki patriota. Bardzo przeżywał upadek obyczajowości w narodzie. Nie mógł tego przemilczeć. Nie znosił politycznej poprawności. Bardzo mocno pisał o sądownictwie, korupcji, niesprawiedliwości. Dzięki jego dziełu „Opis obyczajów za panowania Augusta III” znamy dziś szczegóły, anegdoty dotyczące czasów Polski szlacheckiej. Choćby o tym, jak zmieniał się krój czapki, jak pito z kieliszków. Ale przez tą jego skłonność do szczegółów, ten obraz kultury czasów saskich stał się momentami dość osobliwy, wynaturzony. Choćby przez opis rozwolnienia, jakiego dostał król Stanisław po ogłoszeniu abdykacji. Tak mógł pisać tylko Jędrzej Kitowicz.
Nazywali go „Szekspirem czasów saskich”. Większość z nas nie ma o nim prawdopodobnie pojęcia. Ale – jeśli idzie o naszą wyobraźnie czasów dawnych – porusza się w kształtowanej przez niego wyobraźni. Można więc powiedzieć, że przez jego twórczość, znają go nawet ci, którzy nigdy jego nazwiska nie słyszeli. Wielu za nas go czytało, nawet o tym nie wiedząc o tym. I jak już wspomniałem: wielu z nas myśli jego słowami i obrazami, nie zdając sobie z tego sprawy.
I właśnie o ks. Jędrzeju Kitowiczu był najnowszym odcinek programu Stefana Czernieckiego „Za siódma górą”. Podróżnik wybrał się ze swoimi kamerami w teren „szukając pomimo deszczu i niepogody – jak to sam nazwał w programie – prawdziwej Polski”. Tej nieznanej, nieobecnej w turystycznych folderach promujących nasz kraj.
Bo – jak twierdzi Czernecki – Polska do dziś stoi nieodkryta. I w najnowszej odsłonie programu właśnie o jednym z tego typu miejsc. O historii tego miejsca. O dziejach. Ale i o postaciach. Choćby o „saskim Szekspirze”, choćby o rodzinnej miejscowości braci Pazurów, choćby o Narcyzie Żmichowskiej.
W programie pojawił się nawet wątek śledczy. W rolę detektywa wcielił się proboszcz rzeczyckiej parafii, ks. Henryk Linarcik. Kilka lat temu rozpoczął prowadzić prywatne śledztwo w sprawie XVIII-wiecznych portretów księdza Jędrzeja Kitowicza i Jana Pawła Woronicza, późniejszego biskupa, które mimo że przypisane w dokumentach parafii w Rzeczycy, zniknęły w tajemniczy sposób. Zniknęły również obrazy przedstawiające św. Bartłomieja, Michała Archanioła oraz kilka portretów dostojników kościelnych. Brakowało także bezcennego XVII-wiecznego ornatu. Ksiądz proboszcz lubił takie historie, więc zaczął działać.
O efektach tego śledztwa właśnie w odcinku. Oby więcej takich historii. Oby więcej takich ludzi.