Nie Paweł Kowal, ani nie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, a Radosław Sikorski ma być szefem MSZ w rządzie Donalda Tuska - podało "Wprost". Polityk, który już pełnił tę funkcję w gabinecie PO-PSL, ma na koncie dyplomatyczne skandale z wpisami na portalu X na temat wysadzenia gazociągu Nord Stream 2 oraz sugestiami, jakoby Polska pod rządami PiS paktowała ws. rozbioru Ukrainy. - W takiej sytuacji myśl o "resecie" wydaje się rzeczą jak najbardziej naturalną. Jeśli nie zielone, to interpretowałbym powrót Sikorskiego jako pomarańczowe światło, przygotowujące do tej zmiany, które wyraźnie już się zapala w Berlinie i Brukseli - komentuje w rozmowie z portalem niezalezna.pl doniesienia mediów prof. Andrzej Nowak.
- Potrzebujemy killera na stanowisku ministra spraw zagranicznych, żeby ścierał się z Andrzejem Dudą. Polityka zagraniczna znów będzie główną kompetencją rządu, a nie prezydenta - powiedział informator "Wprost" z kręgów Koalicji Obywatelskiej. Radosław Sikorski był ministrem spraw zagranicznych, który brutalnie recenzował prezydenta Lecha Kaczyńskiego, odbierając mu prawo do miejsca na szczycie unijnym czy rozpętał "wojnę o samolot". Polityk krytykował wyjazd głowy państwa do Gruzji. Po katastrofie smoleńskiej obwiniał pilotów za to, że doszło do tragedii.
Jak przypomina niezalezna.pl, Sikorski wsławił się przyjmowaniem rosyjskich oficjeli w duchu polityki "resetu", czyli jak najlepszych relacji z Rosją w wielu wymiarach. Sikorski odszedł z rządu PO-PSL w 2014 roku i objął fotel marszałka Sejmu. Został jednym z bohaterów afery taśmowej, nagranym przez kelnerów. Do historii polityki po 1989 r. przeszły jego słowa o "robieniu laski" Amerykanom.
Zdaniem prof. Andrzeja Nowaka, możliwy powrót Sikorskiego do wpływów w polskiej dyplomacji byłby groźny z punktu widzenia polityki wschodniej.
- Ostatnio wybrzmiewają komentarze na portalu Onet, mówiące wyraźnie, że Ukraina tej wojny nie wygra. Odbieram je jako głos mocodawcy politycznego tej stacji, który jednocześnie jest mocodawcą nowej ekipy, szykującej się do przejęcia władzy w Polsce. W takiej sytuacji myśl o "resecie" wydaje się rzeczą jak najbardziej naturalną. Jeśli nie zielone, to interpretowałbym ewentualny powrót Sikorskiego jako pomarańczowe światło, przygotowujące do tej zmiany, które wyraźnie już się zapala w Berlinie i Brukseli
– mówi naukowiec z Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z Niezalezna.pl.
- Przede wszystkim pytanie, jaką rolę będzie odgrywał minister Sikorski w polityce, wiąże się raczej z kwestią jego pozycji w stosunku do USA. Wydawało się, że Sikorski jest politykiem całkowicie i nieodwracalnie skompromitowanym po swoim wpisie w mediach społecznościowych stwierdzającym, że to Amerykanie wysadzili w powietrze gazociąg Nord Stream. Jeżeli kogoś takiego ewentualnie nowa ekipa rządzącą miałaby wystawić na ministra spraw zagranicznych, to oznaczałoby, że intencją nie będzie podtrzymanie dobrych i strategicznych stosunków z USA. I w ogóle nie o politykę zagraniczną tu chodzi - prognozuje prof. Nowak.
- Chodzić ma tylko o rozgrywkę wewnętrzną, to znaczy atakowanie prezydenta Andrzeja Dudy. Możemy spodziewać się naruszającego konstytucję, dobre obyczaje i fundamentalnego interesu Rzeczypospolitej, bezprzykładnego ataku nowego rządu. Tak, jak to miało miejsce w czasach prezydentury Lecha Kaczyńskiego na prezydenta oraz jego prerogatywy jako zwierzchnika sił zbrojnych i kierownika polityki zagranicznej - przypomniał historyk.
- Polityka zagraniczna nie będzie formułowana w Warszawie, jeśli utworzy rząd Donald Tusk i jeśli ministrem spraw zagranicznych zostanie Radosław Sikorski. Jedynym celem będzie likwidacja wewnętrznego przeciwnika politycznego, jakim jest PiS. Temu będzie służyć też polityka zagraniczna. W sprawach istotnych dla dyplomacji i pozycji Polski w Europie, decydować się ona będzie wszak gdzie indziej - podsumował swoje tezy w rozmowie z niezalezna.pl prof. Nowak.