Prezydent Andrzej Duda spotkał się dziś z byłym polskim premierem, obecnie szefem Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem. Po rozmowach w cztery oczy, a następnie w szerszym gronie wystąpili na wspólnej konferencji prasowej, podczas której nie zabrakło złośliwości ze strony Donalda Tuska. Konferencję komentowali na antenie TV Republika Marek Król i Jacek Liziniewicz.

– Widzieliśmy popis obłudy w wykonaniu Tuska, który z jednej strony mówił, aby nie ulegać propagandzie, a sam wpisywał się w propagandę Platformy Obywatelskiej. To popis wyjątkowej obłudy i hipokryzji – ocenił Król. Publicysta w mocnych słowach komentował także wypowiedz szefa RE, w której stwierdził, że Polska nie ma wrogów w Unii Europejskiej.

– Kiedy mówił, że Polska nie ma wrogów, miałem wrażenie, że jestem w przedszkolu. Albo on jest idiotą albo traktuje widzów jak idiotów – mówił dziennikarz "Super Expressu" i tygodnika "WSieci".

Publicysta przyznał, że prezydent Duda był dziś w zdecydowanie łatwiejszej sytuacji, bo jasno reprezentował interesy Polaków. W jego ocenie, Donald Tusk ma tak naprawdę "w głębokim poważaniu PO, ale musi bronić swojego tyłka". Jak wskazywał, jego przyszłość w UE zależy od tego, jak bardzo będzie przydatny Angeli Merkel i w obliczu zbliżających się rozmów o Nord Stream 2 "przetrącona i opluta Polska" będzie mniej skuteczna podczas walki o interesy gazowe.

Zdaniem Jacka Liziniewicza, dzisiejsza konferencja prasowa była namiastką tego, co Polacy zobaczą za 4 laty, czyli debaty prezydenckiej w 2020 roku. Dziennikarz "Gazety Polskiej Codziennie" przypominał, że o takich planach Donalda Tuska mówiono m.in. na taśmach. Dodawał, że Tusk traktuje swój pobyt w Brukseli jako furtkę do powrotu do kraju jako mąż stanu.

W jego ocenie, szef Rady Europejskiej bardziej występował dziś jako obrońca PO, a jego wystąpienie bardziej było skierowane na "rynek wewnętrzny" czyli kierowany do odbiorców z Polski. – Musi balansować między zdradą a pomocą – skwitował.