64-letni mężczyzna spadł na ziemię tuż przed blokiem przy ul. Sadowej. Przez kilkadziesiąt minut policjanci, strażacy i ratownicy pogotowia starali się utrzymać go przy życiu. Niestety bez skutku.
Do tragedii doszło w minioną sobotę między godz. 15 i 16. 64-letni mężczyzna, który wykonywał skok ze spadochronem, runął nagle na ulicę przed budynkiem mieszkalnym.
Kiedy na miejsce wypadku dotarli strażacy, byli tam już policjanci i reanimowali 64-letniego mężczyznę. Akcję resuscytacyjną prowadzili też strażacy i ratownicy pogotowia.
— Mimo reanimacji zmarł — powiedział PAP rzecznik warmińsko-mazurskiej straży pożarnej st. kpt. Grzegorz Różański.
Na miejsce wypadku przybył organizator skoków spadochronowych. Wezwano też ekspertów z Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Według służb, obok leżącego na ziemi mężczyzny leżał spadochron z otwartą czaszą.
Dochodzenie wyjaśni, jak doszło do tragedii. Prawdopodobnie wiatr zniósł skoczka na budynki. Prawdopodobne jest też, że mężczyzna zasłabł po opuszczeniu pokładu samolotu. Przyczynę zgonu spadochroniarza być może ustali sekcja zwłok.