Terlikowski: Lepiej być przedmurzem chrześcijaństwa niż zadupiem zdychającej laickiej Europy
Rok 2016 został ogłoszony rokiem Henryka Sienkiewicza i od razu zawyli publicyści „Gazety Wyborczej”. A powód jest prosty. Sienkiewicz reprezentuje to wszystko, co obce jest tej gazecie.
Dlaczego „Gazeta Wyborcza” nienawidzi Henryka Sienkiewicza i chciałaby go sprowadzić tylko do opowiadacza fajnych historii. Jednoznacznie wyjaśnił to Roman Pawłowski w krótkim tekście. Otóż „autor «Pana Wołodyjowskiego» czytany jest przez prawicę jako pisarz kompensujący polskie kompleksy i poczucie niższości. Buduje mit o dumnym, niezłomnym narodzie szlacheckim, broniącym swojej wolności przed nawałą Szwedów, Kozaków i pohańców. Opowiada o Polsce, wypełniającej dziejową misję przedmurza chrześcijaństwa (obrotowego - jak celnie zakpił kiedyś Antoni Słonimski), przy czym utożsamia Polskę i polskość jednoznacznie z katolicyzmem” - wyjaśnia w swoim tekście.
I o to w całej tej aferze chodzi. Sienkiewicz chce budować naród dumny ze swojej przeszłości, z własną (a nie cudzą) mitologią narodową, z silnym zakorzenieniem w chrześcijaństwie. Jego wielbiciele są zaś, akurat w tym, do niego podobni. Oni/my także chcemy Polski silnej, zakorzenionej w chrześcijaństwie (i katolicyzmie), która widzi swoje cele dalekosiężnie. Model męskości, jaki proponuje Sienkiewicz też nie jest metroseksualność, ale… rycerskość ludzi, którzy dla swojej Ojczyzny i wiary gotowi są oddać życie. I znowu na to nie ma i nie może być zgody „Gazety Wyborczej”, która za patriotyzm uznaje zbieranie kup po psach, a nie wierną służbę Rzeczypospolitej.
Na wszystkie te kwestie nie ma i nie może być zgody funkcjonariuszy z Czerskiej. Oni chcą Polaków zawstydzonych swoją przeszłością, wyrzekających się swoich korzeni i sławiących mitologię innych krajów, w których Polska pełni rolę złego lub bardzo złego. Oni chcą, by zamiast dumnych Polaków nasze ziemie zamieszkiwali ludzie, którzy jedynie wstydzą się za to, co w naszej historii było wspaniałe i biorą na siebie winy naszych sąsiadów. Tyle, że ja akurat chcę by moje dzieci uczyły się dumy z polskości, zakorzenienia w chrześcijaństwie i by chciałby wciąż być przedmurzem chrześcijaństwa, a nie zadupiem laickiej Europy. Na tym zresztą polega spór między zwolennikami a przeciwnikami Sienkiewicza: jedni chcą być przedmurzem chrześcijaństwa, a drudzy zadupiem laickiej, zdychającej zresztą Europy. Ja wybieram przedmurze i wierzę, że moje dzieci wybiorą podobnie. Szczególnie, że starsze już pochłaniają Sienkiewicza z wypiekami na twarzy. I bardzo dobrze, że przyswajają sobie odpowiednie wzorce.