Jeszcze kilka tygodni temu mało kto o nim słyszał, dzisiaj nie ukrywa, że „brakuje głosu rolników w Sejmie”. Aluzja aż nadto czytelna. Posłużył się nią w rozmowie z „Codzienną” Michał Kołodziejczak, 30-letni radny z niewielkich Błaszek, który stanął na czele protestu rolników. Inni precyzują: producentów rolnych - pisze Grzegorz Broński (niezalezna.pl, Gazeta Polska Codziennie).
Miniona niedziela, Kraśnik. Trwała uroczystość odsłonięcia pomnika śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar tragedii smoleńskiej. Gdy premier Mateusz Morawiecki zaczął przemawiać i wspominać m.in. ofiary ludobójstwa w Katyniu, nagle stało się coś koszmarnego. Protestujący w pobliżu ludzie zaczęli krzyczeć, włączyli syreny, a na sugestię, że to niestosowne, zareagowali śmiechem.
– Nie powinno dochodzić do takich sytuacji, ale... – przyznaje Michał Kołodziejczak, choć natychmiast zaczyna tłumaczyć: – Emocje, napięcie, ASF.
Chodzi o protest rolników, na którego czele stanął Kołodziejczak jako szef powstałej niedawno Unii Warzywno-Ziemniaczanej. Jej centralą są Błaszki, niewielka miejscowość w pobliżu Sieradza. Stamtąd właśnie pochodzi Kołodziejczak. Zasiada również w radzie miejskiej, do której się dostał z listy… Prawa i Sprawiedliwości, ale wspólna droga z tym ugrupowaniem szybko się rozeszła. Kołodziejczak twierdzi, że to po ogłoszeniu planów powołania UW-Z, nasi rozmówcy z tamtego terenu przedstawiają jednak inną wersję. – Wcześniej nie znaliśmy go z działalności w samorządzie, pojawił się w otoczeniu Karola Rajewskiego, obecnego burmistrza Błaszek, który został wyrzucony z PiS – opowiada nam miejscowy polityk. Zna doskonale rodzinę Kołodziejczaka („od zawsze o poglądach konserwatywnych”), ale jasno ocenia jego obecną aktywność. – Jemu przestał wystarczać mandat radnego, myśli o większej polityce – tłumaczy.
WIĘCEJ CZYTAJ W NAJNOWSZYM NUMERZE "GAZETY POLSKIEJ CODZIENNIE"