– Od dłuższego czasu wiedziałam, że z PO muszę odejść. Trudno mi się zgodzić z rzeczami, które się działy – powiedziała swojej rezygnacji z członkostwa z Platformy Obywatelskiej posłana Lidia Staroń.
Tłumacząc na antenie Polsat News czas swojego odejścia Staroń powiedziała, że wybrała go tak, aby móc zrobić jak najwięcej.
– Byłam zobowiązana wobec wyborców, jestem odpowiedzialnym człowiekiem, wobec obietnic, które składałam. Biłam się o prawa spółdzielców, które udało mi się wywalczyć – podkreśliła.
– To był jedyny moment, by podjąć decyzję o odejściu. To, że nie będę na listach regionalnych to była sprawa do przewidzenia, ponieważ nie godziłam się i nie godzę na to, co się dzieje – dodała.
Posłanka mówiła o nieprawidłowościach, które miały wpływ na jej decyzję. – Jeśli buduje się termę i mówi się, że jest woda termalna, a to jak wiemy woda o określonej temperaturze. Tymczasem ta woda ma 17 stopni, więc inwestycja została nazwana absurdem, euroabsurdem, przez media krajowe i europejskie. Tak są wydatkowane publiczne pieniądze. Toczy się postępowanie prokuratury wobec tej inwestycji – mówiła Staroń.
Zapytana o soje relacje z władzami regionu podkreślił, że nie jest to konflikt. Jak tłumaczyła, konflikt jest wówczas, gdy jest różnica zdań. – Można na wszystko zamknąć oczy, myśląc jedynie o liście wyborczej. Można mówić: będę „jedynką”, będę „dwójką”, niech się dzieje ludziom krzywda, niech się dzieje niesprawiedliwość, a ja zamykam oczy – mówiła. – Ale ja taka nie jestem. Ludzie znają mnie od 10 lat i wiedzą, że będę się biła o pojedynczego człowieka, grupę, czy porządne dobre prawo – dodała.