- Z niesmakiem od dłuższego czasu obserwuje odradzanie się przemysłu pogardy właśnie na bazie emocji związanych z koniecznością przeprowadzenia sekcji zwłok. Polskie prawo tego wymaga – nawet nie prokurator, a prawo. Na tej bazie rozkręcane są emocje, które porównałbym do tego, co działo się przy krzyżu na Krakowskim Przedmieściu, coś co można określić jako mechanizm milicyjnej prowokacji. Stąd tez mój sceptycyzm co do źródła informacji, bo to dokładnie wpisuje się w narrację tej stacji od dłuższego czasu - mówił w rozmowie z TelewizjaRepublika.pl Adrian Stankowski, publicysta "Gazety Polskiej Codziennie".
TelewizjaRepublika.pl: Otrzymujemy dziś za sprawą RMF FM pierwsze przecieki z sekcji zwłok prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Czy dowiadujemy się czegoś przełomowego? Opinia ta, jeśli wierzyć RMF, potwierdza wyniki sekcji prezydenta Kaczyńskiego, która miała zostać przeprowadza przez Rosjan na miejscu tragedii.
Adrian Stankowski, publicysta "Gazety Polskiej Codziennie": - Byłbym sceptyczny co do źródła informacji. Radio RMF FM uczestniczyło przez wiele lat w przemyśle pogardy. Ponadto nie spodziewałem się, żeby pierwsze wyniki przyniosły coś przełomowego. Myślę, że właściwe informacje będą mogły być uzyskane po analizie chemicznej próbek i innych działaniach. Pełny obraz, z którego można będzie wyciągnąć spójne wnioski, uzyskamy po przeprowadzeniu wszystkich sekcji, a nie jednego ciała, choćby to było ciało pana prezydenta i jego żony.
- Akurat ciało pana prezydenta jako jedyne było poddane czynnościom, które można określić jako sekcja zwłok w rozumieniu polskiego prawa karnego.. To, co się odbyło w pozostałych przypadkach przypomina niechlujne oględziny połączone z makabreską, czyli bezczeszczeniem zwłok. Nie można tego nazwać sekcją, niezależnie już od faktu, że nie było tam żadnego z polskich prokuratorów, biegłych, lekarzy, wbrew zapewnieniom byłej premier Ewy Kopacz
Czyli wyniki rosyjskie jak najbardziej należy zweryfikować?
- To, co się tam zadziało, to nie sekcja zwłok. Nie wykonano szeregu czynności, które przy takiej sekcji powinny zostać wykonane. Nie prześwietlono ciał promieniami Roentgena, nie wykonano tomografii, nie pobrano próbek chemicznych. Nie chciałbym już zagłębiać się w samo poszanowanie zwłok, bo doszło tam do czegoś, co jest poza wszelkimi kategoriami.
Obok sekcji zwłok patolodzy przeprowadzą również szereg badań – fizykochemicznych, histopatologicznych, toksykologicznych. Czy możemy pokusić się o przypuszczenie, które z tych badań wniosą najwięcej nowych informacji?
- Trudno mi powiedzieć, ale pełne i wartościowe informacje dostarczy nam dopiero cały komplet badań wszystkich ciał.
Takie informacje, jakie wyciekły za sprawą RMF FM, okazują się być świetnym paliwem dla opozycji do toczenia sporu o ekshumacje i ich zasadność. Czy dla dobra śledztwa, a także względów etycznych, prokuratura nie powinna zacieśnić pewnej blokady informacyjnej w tej sprawie?
- Z niesmakiem od dłuższego czasu obserwuje odradzanie się przemysłu pogardy właśnie na bazie emocji związanych z koniecznością przeprowadzenia sekcji zwłok. Polskie prawo tego wymaga – nawet nie prokurator, a prawo. Na tej bazie rozkręcane są emocje, które porównałbym do tego, co działo się przy krzyżu na Krakowskim Przedmieściu, coś co można określić jako mechanizm milicyjnej prowokacji. Stąd tez mój sceptycyzm co do źródła informacji, bo to dokładnie wpisuje się w narrację tej stacji od dłuższego czasu. Zwłaszcza takie niesprawdzone, niepotwierdzone informacje. Ja bym takich informacji nie opublikowałbym za żadne skarby. Ale widać, że różnimy się z panami z RMF w rozumieniu etyki dziennikarskiej.
Sekcje można było przeprowadzić wcześniej, tuż po przylocie ciał do Polski, przeprowadzić je według polskich standardów. Nie podjęto jednak takiej decyzji. Był to jednak obowiązek decydentów.
- To obowiązek, który wynika wprost z litery prawa. Prokuratorzy, który nie dopełnili tego obowiązku powinien odpowiedzieć właśnie za niedopełnienie obowiązku z art. 231 KK i dobrze, że takie postępowanie się już toczy. Na bazie Smoleńska mamy aż nadto przykładów braku odpowiedzialności. Jeśli nikt nie odpowiedział za śmierć prezydenta i tylu godnych osób z jego otoczenia, to budujemy system zbiorowego braku odpowiedzialności. W moim pojęciu to jeden z najgorszych skutków tej katastrofy.
Czy sytuacja międzynarodowa, a zwłaszcza zwycięstwo Donalda Trumpa, który deklaruje pomoc w odzyskaniu wraku Tupolewa, pomoże przyspieszyć śledztwo smoleńskie?
- Przypomnę analogię ze śledztwem, dochodzeniem prawdy o Katyniu, które przez długi czas nie napotykało na życzliwość naszych aliantów, bo nie byli zainteresowani wyjaśnianiem tej sprawy. Tymczasem w roku 1953 Kongres powołał komisję ds. zbadania sprawy Katynia i zmieniły się okoliczności. Czy prezydent-elekt Donald Trump dotrzyma obietnicy? Nasza w tym głowa, by dotrzymał. To jest zadanie polskich władz, społeczeństwa, Polonii. Jednak nie zapominajmy, że poprzednia administracja USA była uwikłana w pewien rodzaj paktu nazywanego resetem, była uwikłana w związki z Władimirem Putinem. Reset to taka współczesna forma Monachium, czyli pokój za naszą, państw Środkowej Europy, cenę. Rząd USA wycofał się z tej polityki, bo przekonał się, że prowadzi ona wprost do wojny. Możliwe, że wyjaśnianie sprawy katastrofy nie było na rękę poprzedniej administracji waszyngtońskiej, jednak trzeba uczciwie powiedzieć, że prezydent Obama podczas poprzednich wyborów obiecał pomoc w wyjaśnieniu prawy o Smoleńsku, o ile polski rząd zwróci się o taka pomoc. Uznał tym samym, że prawda o Smoleńsku nie została wyjaśniona. Urzędujący prezydent USA takich słów na wiatr nie rzuca. Z tego co mi wiadomo, już administracja Obamy przekazała wiele materiałów obecnemu rządowi polskiemu. Pytanie, co to oznacza w przypadku Trumpa, co miał na myśli mówiąc o pomocy. Mam nadzieję, że chodzi o nacisk na stronę rosyjską, żeby wydała nam dowody rzeczowe w tej sprawie – wrak i czarne skrzynki.
Okazuje się bowiem, że wrak wcale nie jest Rosjanom tak potrzebny jak stara się to sugerować Kreml. Ktoś kiedyś zażartował, że niedługo będzie go można przewieźć do Polski w teczce, bo jest nieustannie rozkradany na złom.
- Niestety, wrak niknie w oczach i w sposób oczywisty nie jest wykorzystywany w żadnym śledztwie na terenie Federacji Rosyjskiej, bo żadne poważne śledztwo się tam nie toczy, nie ma się co czarować. Ten wrak Rosjanie traktują jako łup wojenny. Inaczej się tego ująć nie da, bo to Polska własność, która powinna być w Polsce i tu powinny być przeprowadzane badania. Truizmem jest przypominać, czyja to wina, że wraku w Polsce nie ma. To wina Donalda Tuska i jego kamaryli.
Rozmawiał Michał Dzierżak.