- Dalej nie widać opamiętania, dalej po drugiej stronie barykady widać prowokacje, jakby żywcem wyjęte z zeszyciku prowokatora milicyjnego. Cały przemysł pogardy, który doczekał się niemal naukowych analiz, był świadomie budowany w celu burzenia wspólnoty - mówił w rozmowie z Ryszardem Gromadzkim Adrian Stankowski, publicysta "Gazety Polskiej Codziennie".
"Przemysł pogardy ma na celu zburzenie wspólnoty"
- To, że „Gazeta Wyborcza” pisze inwestycji Toyoty na pierwszej stronie to wielka niespodzianka dzisiejszego poranka. Te media związane z „GW” do tej pory starały się utrzymywać widzów i czytelników w stanie bezrozumnego zawieszenia. Wskazywano im tylko wrogów, a najświeższym jest Donald Trump. To jest mechanizm, który ma wyłączać rozum, a generować emocje. Gdy są emocje, to można nimi łatwiej sterować niż racjonalnymi przesłankami. Mówiliśmy o wczoraj o rocznicy śmierci Marka Rosiaka i trzeba wspomnieć, że jego śmierć – co orzekł sąd – była skutkiem kampanii pobudzania nastrojów. Zaprowadziło to do zbrodni i dalej nie widać opamiętania, dalej po drugiej stronie barykady widać prowokacje, jakby żywcem wyjęte z zeszyciku prowokatora milicyjnego – komentował Adrian Stankowski.
- Cały przemysł pogardy, który doczekał się niemal naukowych analiz, był świadomie budowany w celu burzenia wspólnoty – dodał dziennikarz.
"To jest kopernikańska zmiana"
W rozmowie z Ryszardem Gromadzkim Adrian Stankowski skomentował również sprawę niedawnych sondaży obrazujących poparcie dla partii politycznych. - Nie od dziś wiadomo, że sondaże w Polsce pełnią funkcje perswazyjną, propagandową i kto płaci - ten wymaga. Szczególnie IBRiS naznaczona jest takimi nietypowymi wynikami. Wyniki sondażu TNS uznać należy jednak za istotne, bowiem Prawo i Sprawiedliwość dalej prowadzi mimo przesilenia związanego ze sprawą aborcyjną. Na ten wynik nie ma wpływu ani ta ostatnia dzika awantura, ani aferka z Bartłomiejem Misiewiczem. To oznacza, że w mentalności Polaków zaszła istotna zmiana – stwierdził Stankowski.
- Rząd PiS jako pierwszy od 30 lat zadbał o ludzi, o których nikt nie dbał. Jechalem w wakacje przez małe miasteczka i wszyscy podkreślają, że nie interesują się polityką, ale widzą, że tutaj wreszcie ktoś się zainteresował, czy ich dziecko ma co jeść. To jest zmiana kopernikańska – zaznaczył publicysta.