– Dziś wielkie święto, bo wchodzi w życie ustawa zrównująca uposażenia UB-eckie do średniej krajowej, to jest 2080 zł. Oczywiście oni nie są w stanie wyżyć za takie marne kwoty. To prawda, że jest 27 lat za późno. Trochę tych ludzki skrzywdzono, że im się upiekło przez 27 lat. Dla nich sprawiedliwej byłoby, żeby tę ustawę przyjąć 27 lat temu. Podejrzewam, że dziś na ulicy zobaczymy kolorowe wozy z UB-ekami. Wzorem znanego dziennikarza z "Gazety Wyborczej", zawsze mogą wysmarować się pastą i zmienić karnację, udawać uchodźców albo pracę zmienić i wziąć kredyt, jak proponował klasyk - mówił Adrian Stankowski w programie "Chłodnym Okiem".
Dziś w programie "Chłodnym Okiem" przeglądu prasy dokonywał dziennikarz Adrian Stankowski.
"Autor artykuły nie dodał, że w aktach IPN-u widnieje zapis, że ten pan pracował 25 lat w bibliotece i nie była to bibliotek z bajkami dla dzieci, tylko biblioteka szkoły UB-eckiej w Legionowie"
– Chciałem pokazać, jak się robi propagandę. Portal Onet przedstawia znaną historyjkę o powstańcu warszawskim, który był tak biedny, że się zaplątał i pracował w bibliotece. Autor artykuły nie dodał, że w aktach IPN-u widnieje zapis, że ten pan pracował 25 lat w bibliotece i nie była to bibliotek z bajkami dla dzieci, tylko biblioteka szkoły UB-eckiej w Legionowie. To były prawdziwe UB-eckie akta, na podstawie których, szkolono adeptów UB-ectwa. To musiał być człowiek największego zaufania, skoro miał taki materiał - stwierdził Stankowski.
"Mamy problem w kancelarii pana prezydenta, konkretnie w BBN-ie. Robi się z tego ponura telenowela"
– Mamy problem w kancelarii pana prezydenta, konkretnie w BBN-ie. Robi się z tego ponura telenowela, bo wychodzą kolejne nazwiska osób, które tam pracują, a co do których możemy postawić duży znak zapytania. Wyciekły informacje o kolejnych osobach, o panu Mirosławie Wikliku. Ten pan był tzw. politrukiem. To był sowiecki wynalazek - dowódca polityczny w wojsku, który był faktycznym dowódcą. To była osobliwa kasta ludzi, o których zapomnieliśmy. Rozmaici ubecy i inni tajni agenci byli lustrowani i o nich się mówi, a o tych oficerach politycznych cisza. Ich życiorysy rozpoczynają się od roku 90. Z niczego nagle pojawiają się na świecie - powiedział dziennikarz i publicysta Adrian Stankowski.
"Jestem zaniepokojony postawą pana ministra Pawła Solocha, że chowa ten rezerwat pod swoimi skrzydłami"
– Jestem zaniepokojony postawą pana ministra Pawła Solocha, że chowa ten rezerwat pod swoimi skrzydłami. W ogóle cały ten BBN, który zgromadził generał Koziej, ten sam który zasłynął stworzeniem "szogunatu" i obwieścił, ze ze strony Rosji nic nie grozi nam przez najbliższe 25 lat. To całe towarzystwo, spodziewałem się, że oni odejdą pierwszego dnia prezydentury Andrzeja Dudy. Skutek jest tego taki, że pan minister Antoni Macierewicz nie ma partnera w BBN-ie, ci panowie znali się świetnie na marksizmie, ale na wojsku się nie znają - podkreślił Adrian Stankowski.