Skandal w komisji wyborczej na Opolszczyźnie! Zniszczono godło Polski, a przewodnicząca „nie miała czasu tym się zająć”!
Od naszej Czytelniczki ze Śląska Opolskiego otrzymaliśmy sygnał o skandalu w obwodowej komisji wyborczej w Szkole Podstawowej nr 1 w Krapkowicach. "Nieznany sprawca" przekreślił (flamastrem, długopisem?) godło naszego państwa. Na zniszczenie chronionego prawnie godła miała nie zareagować przewodnicząca komisji. Jak informuje oburzona skandalicznym zdarzeniem pani Katarzyna (nazwisko znane redakcji) przewodnicząca powiedziała jej, że "nie ma czasu", by zająć się sprawą. Sprofanowane godło ostatecznie trafić miało pod ścianę!
Pani Katarzyna, która oddawała głos rano, zniszczone godło zauważyła zaraz po wejściu do pomieszczenia komisji. Początkowo nie mogła jednak uwierzyć w to, co widzi i, po wrzuceniu karty wyborczej do urny, wyszła z budynku. Zaraz tam jednak wróciła i po sprawdzeniu, że niestety się nie omyliła, udała się do przewodniczącej komisji. Jej reakcja zbulwersowała ją najbardziej.
"Powiedziała mi, że godło "popisał" jakiś wyborca, a ona tak je zostawiła, bo "nie ma czasu""- relacjonuje nasza Czytelniczka i dodaje: "Było rano, lokal świecił pustkami, a ona "nie miała czasu". Ta pani powinna niezwłocznie oczyścić Orła, a tego nie zrobiła".
O skandalicznej sytuacji pani Katarzyna powiadomiła delegaturę Krajowego Biura Wyborczego w Opolu. Odpowiedź, jaką wkrótce otrzymała była bardzo, mówiąc łagodnie, bulwersująca. "Uprzejmie dziękujemy za informację. Sprawa została zgłoszona urzędnikowi wyborczemu w gminie Krapkowice w celu rozwiązania problemu", napisała urzędniczka Delegatury.
"To nie jest rozwiązanie problemu tylko jego tuszowanie. Przewodnicząca powinna być od razu ściągnięta ze stanowiska. Ta pani przykleiła tylna część ciała do krzesła i nie widzi, co robią wyborcy?" - stwierdza oburzona pani Katarzyna.
"Mieszkam piąty rok w Krapkowicach i już raz zgłaszałam nieprawidłowości do jakich w tej samej komisji doszło w czasie wyborów parlamentarnych w październiku zeszłego roku. Przy wydawaniu kart do głosowania zadawano każdemu wyborcy pytanie, czy chce otrzymać "wszystkie karty?". Niektórzy ze starszych wyborców czuli się zdezorientowani i w efekcie nie otrzymali wszystkich należnych kart", opowiada nasza Czytelniczka.