Polska jest jedynym krajem, który prowadzi śledztwo w sprawie domniemanych więzień CIA - podkreślił marszałek Sejmu Radosław Sikorski, komentując opublikowanie raportu ws. tajnych ośrodków CIA i stosowanych tam tortur.
Senat USA opublikował we wtorek streszczenie raportu, w którym ocenia, że program przesłuchań, jaki CIA prowadziła w walce z terroryzmem, był nie tylko niezwykle brutalny, ale też nieskuteczny, a torturowanie wykraczało daleko poza granice prawa.
W ujawnionym 525-stronicowym dokumencie, streszczającym liczący ponad 6 tys. stron raport, nie padają nazwy państw, które współpracowały z USA i zgodziły się mieć na swym terytorium tajne ośrodki CIA. Nazwy miejsc, w których przetrzymywani byli więźniowie, zakodowano kolorami - "zielone", "niebieskie" czy "czarne" miejsce zatrzymań. Utajnione pozostały też nazwiska agentów, którzy przeprowadzali brutalne przesłuchania. Jak powiedział kspert Human Rights Watch John Sifton, znajdujące się w Polsce tajne więzienie CIA zostało oznaczone w raporcie Senatu o torturach CIA jako "miejsce niebieskie".
Sikorski podkreślił, że Polska jest jedynym krajem, który prowadzi śledztwo w sprawie domniemanych więzień CIA. - Tego typu działania miały miejsce w innych krajach także. My jesteśmy w tej sprawie znowu świętsi od papieża. Uważam, że służby tajne, aby nas chronić, muszą czasami nawiązywać współpracę sojuszniczą - powiedział w czwartek Sikorski w TVN24.
Marszałek Sejmu dodał, że nie zakłada, że Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski (premier i prezydent RP w czasie podjęcia współpracy z Amerykanami, przyp.red.) znali szczegóły działań strony amerykańskiej. - Politycy SLD podjęli ryzykowną decyzję, która dzisiaj wygląda nieładnie. Uważam, że działali w stanie wyższej konieczności, ale wyszło niepachnąco - dodał.
Według niego władze polskie działały wówczas w polskim interesie. - Może opacznie rozumianym i z nadmiernym entuzjazmem, może z nadmierną gorliwością, ale działali w interesie kraju, a nie przeciwko niemu, a wyszło jak wyszło. Być może zgrzeszyliśmy nadmiernym zaufaniem do sojuszników. Nie po raz pierwszy w naszej historii - ocenił Sikorski.
- Wielu premierów krajów, nie tylko w Europie, ale na całym świecie, dwa razy się zastanowi, zanim Stanom Zjednoczonym udzieli takiej pomocy, która jest na granicy prawa albo poza nim i która może ich samych narazić na problemy prawne - powiedział Sikorski.