Przywódcy 16 europejskich krajów rozmawiali w Brukseli o recepcie na kryzys migracyjny w Europie. – Jestem za wprowadzeniem sankcji w razie braku solidarności – zadeklarował dzień przed miniszczytem prezydent Francji Emmanuel Macron. Z kolei Angela Merkel stwierdziła, że wobec tego, że trudno będzie ws. migracji osiągnąć porozumienie 28 krajów, trzeba się skupić na zawieraniu dwu- i trójstronnych umów między państwami.
Wczoraj w Brukseli przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zwołał miniszczyt, podczas którego przywódcy 16 europejskich krajów debatowali na temat rozwiązania kryzysu migracyjnego. W piątek uczestnicy spotkania dostali od KE dokumenty, w których zapowiedziano, że rozmowy będą dotyczyły „kolejnych kroków” oraz „dodatkowych, natychmiastowych środków operacyjnych”.
Uczestnicy spotkania rozważali pomysł utworzenia regionalnych platform, na które trafialiby imigranci ze statków ratunkowych. Dzięki temu kraje UE nie musiałyby otwierać granic przed niezidentyfikowanymi imigrantami – pracownicy platform dokonywaliby selekcji i oddzielali przybyszów, którym należy się azyl w Europie. Imigranci ekonomiczni byliby odsyłani.
Miniszczyt zwołany przez Junckera od początku wzbudzał kontrowersje. – To jest precedens, że to Komisja organizuje szczyt państw. To pokazuje żarłoczność tego ciała na kolejne kompetencje – powiedział „Codziennej” były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki. Podczas ostatniego szczytu Grupy Wyszehradzkiej w Budapeszcie bojkot tej inicjatywy zapowiedziały państwa V4, które oświadczyły, że jedynym organem UE uprawnionym do decydowania w kwestii polityki migracyjnej jest Rada Europejska, a swoje stanowisko przedstawią na szczycie 28–29 czerwca. – To się zdarza rzadko w polityce międzynarodowej, ale tym razem to nieobecni mają rację – komentuje Czarnecki
Serdecznie polecamy poniedziałkowe wydanie „Codziennej”.https://t.co/ZvUGL4Jq7k #GPC pic.twitter.com/5vwSTlJLfF
— Gazeta Polska (@GPtygodnik) 24 czerwca 2018