Reszczyński: Zwalniano mnie z Polskiego Radio wedle klucza - kto nie z nami, ten przeciwko nam
Dzisiejszy program Ewy Stankiewicz – „Otwartym Tekstem” poświęcony był sprawie zwolnienia z mediów publicznych Wojciecha Reszczyńskiego. – Toczyłem bój z Polskim Radiem przez cztery lata, za pomocą sądów pracy, odpowiadając na zarzuty, których nigdy nie było, na opinie, na zdania, które naruszały moją godność – powiedział Wojciech Reszczyński.
– Nie lubię być celebrytą, nie lubię się żalić kolegom i koleżankom, w związku z tym milczałem i toczyłem ten swój bój. Dzisiaj, gdy się wypomina zwalnianych dziennikarzy, to trzeba przypomnieć moją historię. Zwalniano wtedy według klucza, kto nie z nami ten przeciw nam. Zawsze uważałem się za dziennikarza niezależnego i uczciwego. Niech ktoś znajdzie tekst przez 40 lat mojej kariery dziennikarskiej, który mógłby mnie skompromitować. Taki człowiek niesterowalny, gdy zmieniła się władza, jest niewygodny. Mam swoją wizję dziennikarstwa. Docieram do ludzi, którzy nie byli nigdy zapraszani do Polskiego Radia. To było moją ambicją. Nie koledzy, nie moi znajomi, nie środowisko liberalno-lewicowe. Ja robiłem ukłon w stronę środowiska prawicowego, konserwatywnego, patriotycznego. To oczywiście się nie podobało dyrekcji – dodał dziennikarz.
Problemy Wojciecha Reszczyńskiego zaczęły się już wcześniej, gdy został zwolniony z Informacyjnej Agencji Radiowej. – Wcześniej byłem wicedyrektorem Informacyjnej Agencji Radiowej, chciałem, żeby dziennikarze pracujący tam, mieli dostęp do innych ekspertów, biegłych, gości. Natomiast oni posługiwali się ustaloną w przeszłością listą gości. To nie jest zasada pluralizmu, próbowałem to zmienić. To się nie podobało. Po roku pracy zostałem zwolniony. Przyczyną zwolnienia było, jak napisano – negatywna ocena pracy, wynikająca z niskiego zaangażowania w pracę i nie przejawiania inicjatywy wykonywania obowiązków służbowych. – To nie jest przyczyna do zwolnienia z pracy. To jest opinia. Jestem człowiekiem pracowitym, wykazującym pomysły, inicjatywy. Zwolnił mnie pan Robert Wijas, nastąpiło zawirowanie w Polskim Radio, Liga Polskich Rodzin nawiązała kontakty z Samoobroną i występowała przeciwko tym, których uważała za PiS-owców. To, że jestem PiS-owcem to już nie raz słyszałem, mimo że nie należałem do żadnej partii i nie będę należeć – podkreśla gość Ewy Stankiewicz.
"Ta komisja zadziałała jak podstawowa organizacja partyjna"
Bezpośrednim powodem zwolnienia Reszczyńskiego było zaproszenie do jednego programu publicystów, którzy nie odpowiadali rządzącej opcji. – W piśmie Związku Zawodowego Pracowników Polskiego Radia wymienione jest zaproszenie do programu Bronisława Wildsteina, Joanny Lichockiej i Rafała Ziemkiewicza, jako powód do interwencji Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Związek zawodowy występuje przeciwko pracownikowi. To chyba pierwszy taki przypadek. Szefem związku był pan Sosnkowski, były pracownik „Gazety Wyborczej”. Głównym zarzutem było to, że zaprosiłem trzech publicystów, dla mnie znanych ze swoich niezależnych poglądów. Tu jest użyte określenie, że mają oni podobne spojrzenie. Co to za argument? Przecież ja nie wiem, co oni powiedzą na antenie? Jak można zakwalifikować do jednej grupy Lichocką, Ziemkiewicza i Wildsteina? Każdy z nich ma inne spojrzenie na rzeczywistość. Oczywiście nie byli oni apologetami III RP i to było powodem. Pismo związku do KRRiT poskutkowało już po 3 dniach, pismem przewodniczącego KRRiT Jana Dworaka do prezesa Polskiego Radio, w sprawie naruszenia standardów pracy dziennikarzy. Za trzy następne dni została zwołana komisja etyki dziennikarskiej, która ukonstytuowała się by mnie przesłuchać, siedem pań mnie przesłuchało i wydało komunikat, że naruszyłem wszystkie standardy pracy dziennikarskiej. Ta komisja zadziałała jak podstawowa organizacja partyjna na polecenie swojego sekretarza – zakończył Wojciech Reszczyński.