– Nasz brak wsparcia dla Niemiec i innych mocarstw europejskich jest przyczyną naszych problemów na arenie międzynarodowej. Jednym z punktów porozumienia jest to, że Europa zobowiązała się przyjąć 71 tysięcy osób, a nie ma pomysłu, jak to zrobić. Aż się prosi powiedzieć, że przez kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie doszło do realizacji porozumienia z Turcją. Jeśli będziemy bardzo twardo bronili się przed przyjęciem uchodźców, to możemy być chłopcem do bicia – powiedział w Telewizji Republika Krzysztof Rak, ekspert ds. międzynarodowych.
Rak odniósł się w rozmowie do porozumienia zawartego pomiędzy Unią Europejską, a Turcją ws. rozwiązania kryzysu migracyjnego. Według niego, tak wielka propaganda sukcesu, to zasługa urzędu kanclerskiego w Niemczech. Ekspert przyznał, że jest bardzo sceptyczny w stosunku do wypracowanego stanowiska.
– Nie wiemy, jak ten kryzys w tym roku będzie się rozwijał. Ja przed samym szczytem miałem okazję przeczytać pierwszą prognozę nt. ruchów migracyjnych z Aryki i Bliskiego Wschodu. Ta prognoza powstała w Niemczech i opublikował ją dziennik „Die Welt”. Prognoza mówi, że w najlepszym wypadku do Niemiec przybędzie 1,8 mln osób, a w najgorszym 6,5 mln. Jeśli ta prognoza się spełni, to nie będzie mowy o żadnym sukcesie. Te ruchy migracyjne u swojego źródła nie są kontrolowane – powiedział.
Nowe szlaki migracyjne?
Ekspert zwrócił także uwagę, że porozumienie dotyczy wyłącznie Turcji, a więc drogi Bliski Wschód-Bałkany. Jak dodał, nie wiadomo, jak rozwinie się sytuacja w Afryce. – Kanclerz Merkel i Niemcy mówią, że mają porozumienia z takimi państwami, jak Maroko, czy Algieria, ale są takie państwa, jak Libia. Właściwie są to państwa upadłe tj. niekontrolujące swojego terytorium i aż się prosi, żeby ten ruch migracyjny właśnie przez Libię miał miejsce – ocenił.
Jak zachowa się Turcja?
Rak podkreślił również, że nie są do końca znane intencje polityków tureckich i prezydenta Erdogana. Według niego nie wiadomo, jakie cele ma Turcja, jak również, nie wiadomo kraj ten będzie przestrzegać umów. – Ten kryzys migracyjny przybrał ostrą formę wtedy, kiedy Turcy odkręcili kurek migracyjny. Niemcy zorientowali się, że ten kurek jest w rękach prezydenta Erdogana i on uczynił z Turcji coś w rodzaju kraju tranzytowego. Władze nic nie robiły, aby tym migracjom przeszkodzić – tłumaczył.
Zdaniem eksperta ds. międzynarodowych Turcja ma świadomość, że większość polityków europejskich jest w sytuacji bez wyjścia, co może prowadzić do kolejnych żądań Ankary. Rak zwrócił także uwagę, że niektórzy politycy niemieccy uważają, że zawarte porozumienie jest niewykonalne ze względu na kryteria. – Można odnieść wrażenie, że będziemy mieli dwa miesiące propagandy, a kłopoty zaczną się w wakacje – dodał.
Rak ocenił, że traktowanie Turcji, jako kraju bardziej europejskiego od innych państw europejskich jest kuriozalne, zaś takie komunikaty nie mają niczego wspólnego z rzeczywistością. – Turcja to kraj, gdzie dziesiątki dziennikarzy siedzi w więzieniach, opozycja ma bardzo poważne problemy, a służby specjalne i armia prowadzą wojnę z własnymi obywatelami, czyli Kurdami. W tym porozumieniu dużo jest wzajemnego oszukiwania się, a na pewno manipulowania opinią publiczną – stwierdził.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Trwa napływ imigrantów z Turcji do Grecji. Kolejne łodzie z uchodźcami zatonęły na Morzu Egejskim