Defilady z okazji święta Wojska Polskiego to oszustwo. Służą ukryciu faktu, że Polska jest bezbronna. Politycy kłamią, że jesteśmy „silni, zwarci, gotowi”. Najgorsze jest jednak, że boją się to zmienić – twierdzi Krzysztof Rak, ekspert Ośrodka Analiz Strategicznych.
"Prawda o stanie polskiej armii przenika z rzadka, najczęściej za sprawą wypowiedzi emerytowanych wojskowych" – pisz w artykule na portalu onet.pl Krzysztof Rak. Ekspert Ośrodka Analiz Strategicznych przywołuje słowa generała Waldemara Skrzypczaka, który przyznał, że Rosjanie dojdą do Warszawy w ciągu 3-4 dni.
Rak przywołuje także raport przedstawiony przez gen. Leona Komornickiego, byłego zastępcy szefa Sztabu Generalnego,który dowodzi, "że Polska jest w praktyce bezbronna: nie istnieje system powszechnego szkolenia obronnego, jednostki wojskowe są niewłaściwie rozlokowane, a obrona cywilna działa źle".
W artykule Raka czytamy, że na papierze nasza armia liczy 100 tys. osób, z których większość stanowią urzędnicy w mundurach. "Eksperci nie są zgodni, ilu żołnierzy moglibyśmy wystawić w polu. Może 20 tys., a może nawet 30 tys. Ale jaka będzie ich zdolność bojowa? Nasza armia słynie z nadmiaru generałów i pułkowników oraz braku szeregowych".
W ocenie eksperta od blisko 20 lat jesteśmy świadkami jałowych dyskusji nad wzmocnieniem wojsk operacyjnych, które w ostatecznym rozrachunku na słowach właśnie się kończą.
"Chwalimy się wydatkami na zbrojenia. Od 2016 r. mamy przeznaczać na obronę 2% naszego PKB. To niby nieźle w stosunku do naszych zachodnich sojuszników" – zauważa Rak. Jak jednak dodaje, to nie z sojusznikami powinniśmy się porównywać, a z państwem, które stanowi dla nas zagrożenie, jest potencjalnym agresorem. "Warto więc przypomnieć, że Rosja w 2014 roku wydała na armię przeszło 4% swojego PKB. A zatem powinniśmy co najmniej podwoić sumy przeznaczone na ten cel" – podkreśla.
Ekspert Ośrodka Analiz Strategicznych wskazuje także na zakupy nowoczesnego uzbrojenia, które - jak twierdzi - często okazują się pieniędzmi wydanymi bez sensu.
Podnosi także przyjętą przez polityków retorykę, która ma obywateli przekonać, że jako członek NATO jesteśmy bezpieczni. "Polscy politycy wmawiają nam, że jesteśmy członkiem najsilniejszego sojuszu wojskowego na kuli ziemskiej. Do niedawna ukrywali jednak, że w tym ekskluzywnym klubie mamy członkostwo drugiej kategorii" – wskazuje. Przecząc tej tezie Rak podkreśla, że "strategia obrony nowych członków, (...) otwiera furtkę potencjalnemu agresorowi, który może się czuć bezkarny, pod warunkiem że z zaskoczenia przeprowadzi blitzkrieg".
W ocenie Raka wobec tej strategii Sojuszu ważne są postulaty, które wysuwa prezydent Andrzej Duda. "Z tych właśnie powodów prezydent Andrzej Duda z poparciem wicepremiera Tomasza Siemoniaka tak silnie naciska na sojuszników, aby zmienili dotychczasową strategię. Jeśli flanka wschodnia zostanie realnie wzmocniona i na jej terytorium znajdą się silne jednostki NATO, to ewentualny blitzkrieg będzie nieskuteczny" – podkreśla.