Radni PiS z warszawskiej dzielnicy Praga-Południe złożyli w piątek zawiadomienia w Państwowej Komisji Wyborczej i Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga w sprawie nielegalnej zbiórki podpisów poparcia pod kandydaturą Rafała Trzaskowskiego.
Po złożeniu zawiadomieniu w PKW radni PiS Marek Borkowski i Sławomir Kalinowski zorganizowali konferencję prasową, na której wyrazili oczekiwanie, że stosowne organy zajmą się wyjaśnieniem tej sprawy.
"Jesteśmy zażenowani, że stoi za tym środowisko, które nawołuje do praworządności, ochrony Konstytucji i tego rodzaju posługuje się na co dzień frazesami, a jak przychodzi co do czego, to dochodzi do tego rodzaju sytuacji" – powiedział Borkowski na temat KO.
Kalinowski zaznaczył, że tę zbiórkę ujawnili dziennikarze, ale do radnych jednocześnie napływają sygnały o prowadzeniu podobnych w innych miejscach w stolicy – w instytucjach miejskich lub "domowym sposobem". Jego zdaniem jednak ludzie boją się ujawniania takich spraw oraz ich poświadczania, ponieważ w Warszawie "rządzi Platforma".
Dopytywani, czy kontaktowali się z radną Manarczyk w celu wyjaśnienia sprawy, radni zaprzeczyli. Jak wskazali, dziennikarze wszystko nagrali, ujawniając m.in., że sami mogliby się podpisać na liście poparcia.
W odczuciu radnych – mówił Borkowski – wszystko w tej sprawie jest wyłożone "czarno na białym". "Ciężej byłoby bardziej ewidentne dowody nadużycia znaleźć, więc wierzymy, że ta sprawa zostanie precyzyjnie i dogłębnie wyjaśniona" – powiedział.
W zawiadomieniu do PKW radni informują o możliwości popełnienia przestępstwa wyborczego i podkreślają, że zbiórka prowadzona była nielegalnie. Akcentują przy tym, że zebrane w ten sposób podpisy są nieważne.
Radni spod PKW udali się z kolejnym zawiadomieniem do Prokuratury Okręgowej na warszawskiej Pradze. Jej rzecznik, prok. Marcin Saduś potwierdził PAP, że rzeczone zawiadomienie już wpłynęło.
Radni zawiadamiają o możliwości popełnienia przestępstwa przeciwko wyborom z art. 248 pkt. 6 Kodeksu karnego. Przepis ten głosi, że ten, kto dopuszcza się nadużycia w sporządzaniu list z podpisami obywateli zgłaszających kandydatów w wyborach lub inicjujących referendum, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Radny Borkowski zapowiedział, że o sprawie zawiadomiony zostanie również Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych. "Przecież na tych listach są adresy, numery PESEL" – wskazał.
Radna Manarczyk dotąd nie odpowiedziała na przesłane jej zapytania ani na telefony. Rozmawiał z nią natomiast szef klubu KO w Radzie Warszawy Jarosław Szostakowski. "Absolutnie zaprzecza, jakoby w jej biurze prowadzona była zbiórka podpisów" - powiedział w czwartek PAP Szostakowski.
Jak wyjaśnił, radna twierdzi, że to "pisowska" prowokacja i zapewnia, że nic takiego nie miało miejsca w jej biurze. "Wydawano tam wyłącznie karty do zbierania podpisów z informacją, że zbiórkę można zacząć po ogłoszeniu wyborów" - dodał.
Radni PiS, pytani o te tłumaczenia, oceniają, że to nieprawda i przypominają, że pod listą mieli możliwość podpisać się dziennikarze portalu tvp.info.
W środę Szostakowski wyjaśniał, że członkowie KO dostali wzór karty do zbierania podpisów, ale z informacją, że będzie można je zbierać dopiero po ogłoszeniu wyborów. Podobnie przewodniczący PO w Warszawie Marcin Kierwiński oświadczył po publikacji tvp.info, że partia nie prowadzi żadnej oficjalnej zbiórki podpisów, ponieważ kandydat nie został zarejestrowany. Kierwiński sprawę również nazwał prowokacją.
Jak poinformował portal tvp.info, dokładny adres dwóch biur rachunkowych, gdzie wyłożone są listy, przekazał portalowi jeden z czytelników. "Sprawdziliśmy jedno z tych miejsc, na Pradze-Południe w Warszawie" – napisali dziennikarze.
"Udaliśmy się tam, pytając, gdzie możemy złożyć podpis. Pani pracująca w biurze rachunkowym zaprosiła nas do środka i poinstruowała, gdzie i jak listę wypełnić" – podał portal.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie