Czy były premier wiedział o współpracy podlegających mu służb z Rosją? Jeśli wiedział, to dlaczego nie podpisywał zgody na współpracę? Jeśli nie wiedział, to jak wypełniał ciążące na nim obowiązki nadzoru nad służbami specjalnymi? Pytania cisną się na usta... - pisze w najnowszym numerze "Gazety Polskiej" Michał Rachoń.
„Kolorowy korowód przez Warszawę”, „Tusk kandydatem”, „Czerwone kartki”, „Peron trzeci” – ekscytowały się media salonu III RP, kiedy ponad dwa tygodnie temu były premier wezwany został na przesłuchanie do wojskowej prokuratury. Zeznać miał śledczym, co wie o tajnej współpracy pomiędzy podlegającymi mu niegdyś szefami najważniejszej służby kontrwywiadowczej w kraju a niesławną rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa – następcą KGB. Sytuacja bez precedensu – śledczy stawiają zarzuty nielegalnej współpracy ze służbą otwarcie wrogą Polsce najważniejszym przez wiele lat oficerom, którzy w założeniu mają za zadanie łapać działających przeciwko Polsce szpiegów.
W sprawie przez ponad 8 godzin przesłuchiwany jest były premier, który nadzorował ich działalność. Wszystko to dzieje się w państwie, które w niewyjaśnionej katastrofie traci prezydentów, dowódców rodzajów sił zbrojnych, liderów politycznych. Giną na terenie państwa, z którym nielegalnie współpracowali szefowie polskiego kontrwywiadu. Pytania nasuwają się same. Czy premier wiedział o współpracy podlegających mu służb z Rosją?
CAŁOŚĆ CZYTAJ W NAJNOWSZYM NUMERZE "GAZETY POLSKIEJ"