Pracujący w Puszczy Białowieskiej leśnicy od 2012 r. apeluje, aby usuwać drzewa zarażone przez korniki, gdyż są one ogromnym zagrożeniem dla wszystkich przebywających w Puszczy. Odmiennego zdania są ekolodzy oraz przedstawiciele Komisji Europejskiej.
„Gazeta Polska Codziennie” pisze dziś o sytuacji, jaka od długiego czasu ma miejsce w związku z zarażonymi przez kornikami drzewami w Puszczy Białowieskiej. Leśnicy podkreślają, że takie drzewa są śmiertelnie niebezpieczna zarówno dla pracowników leśnych, jak i turystów odwiedzających ten region. Kilkanaście dni temu doszło do tragicznego potwierdzenia argumentów leśników.
24 lutego był w okolicach Hajnówki niezbyt wietrznym dniem, a dobra pogoda skłoniła władze Białowieskiego Parku Narodowego do zniesienia ograniczenia w dostępie do szlaków turystycznych. Po godzinie 14.00, gdy jeden z pracujących w Puszczy pilarzy wracał po pracy do domu, jedna z brzóz rosnących w pobliżu świerków runęła na 50-latka, doprowadzając do jego śmierci.
W komunikacie Lasów Państwowych można przeczytać, że przyczyną powalenia brzozy było zamarcie okolicznych świerków, co nie było bez znaczenia dla systemu korzeniowego brzozy. Okalające brzozę drzewa były zaatakowane przez kornika. Według danych leśników, kornik od 2012 r. zaatakował i doprowadził do „śmierci” 800 tys. drzew. Problemu tego, jak pisze „GPC” zdają się nie widzieć ekolodzy. Greenpeace w swoim komunikacie zaznaczył, że za powalenie brzozy odpowiadała wichura. Sprawę śmierci mężczyzny wyjaśnia prokuratura.
„Gazeta Polska Codziennie” dotarła do pisma Komisji Europejskiej, która również jest przeciwna wycince w Puszczy Białowieskiej. „Zdaniem Komisji, masowe usuwanie martwych i zaatakowanych przez kornika drzew, dozwolone decyzją z dn. 25 marca 2016 r. zmieniającą plan urządzania lasu Nadleśnictwa Białowieża jest niezgodne z przepisami dyrektywy ptasiej i siedliskowej” - pisze KE w piśmie do ministra środowiska, Jana Szyszko.