– W tej chwili jesteśmy na etapie segregowania i porządkowania dokumentów. Oczekujemy jeszcze na dokumentację od prokuratury. To są ogromne materiały, musimy do nich podejść w sposób specyficzny, ponieważ nie tylko musimy zobaczyć, jakie to dokumenty, ale i sprawdzić ich wiarygodność – mówił w specjalnym paśmie Telewizji Republika prof. Kazimierz Nowaczyk wiceprzewodniczący podkomisji ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Prof. Nowaczyk podkreślał, że praca podkomisji jest nietypowa, bo nie tylko dąży ona do poznania prawdy na temat katastrofy smoleńskiej, ale również musi się zmagać z licznymi utrudnieniami w prowadzeniu swojego śledztwa.
– Mamy po kilka zapisów, np. zapisów z kokpitu mamy osiem, a luki w nagraniach sięgają dwóch minut. Mamy również zapisy z czarnej skrzynki rosyjskiej. Coś innego mówi komisja Millera, coś innego komisja MAK-u. Wiemy też o jednej skrzynce, która zginęła. Od początku tłumaczono, że była w nietrwałej obudowie, choć w dalszym ciągu była to skrzynka metalowa, w najsilniejszej części samolotu, pod pokładem pasażerskim. Nam się tłumaczy, że to nieistotne, bo te same elementy zostały zapisane w innych skrzynkach, ale ona zapisywała parametry w inny sposób – tłumaczył.
Dopytywany, czy przewidywane są eksperymenty na bliźniaczej wersji samolotu, stwierdził, że będzie to trudne, ponieważ nie można znaleźć pilota potrafiącego obsługiwać taką maszynę. – Będziemy robili eksperymenty ponownie, one nie byłyby potrzebne, gdyby komisja Millera spełniła wszystkie wskazówki podane w pkt 13 – zaznaczał. – Musimy to przygotować bardzo dobrze, to nie może być robione po omacku, bo dużo to kosztuje. Obok próby dotarcia do prawdy, chcemy być efektywni– dodawał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: