W orędziu o stanie państwa, otwierającym szósty rok na urzędzie prezydenta USA, Barack Obama zapewnił, że jest zdeterminowany, by walczyć z nierównościami społecznymi, nawet z ominięciem spolaryzowanego Kongresu.
– Ameryka nie stoi w miejscu i ja też nie będę. Gdziekolwiek i kiedykolwiek będę mógł podjąć działania bez konieczności uchwalania ustaw przez Kongres, uczynię to – zapewnił Obama.
Zgodnie z oczekiwaniami po trudnym roku dla Obamy, gdy Kongres blokował rozmaite jego inicjatywy a wskaźniki poparcia dramatycznie spadły, prezydent wykorzystał przemówienie, by przedstawić się jako zdeterminowany lider, gotowy w pełni wykorzystać pozostające mu trzy lata prezydentury.
– Wierzę, że ten rok może być dla Ameryki przełomowy. Po pięciu trudnych latach USA są lepiej niż jakikolwiek inny kraj na świecie przygotowane do XXI wieku – powiedział Obama, wskazując na poprawę sytuacji gospodarczej USA, w tym spadek bezrobocia, które osiągnęło najniższy od pięciu lat poziom.
Niemniej przyznał, że nie wszyscy odczuwają poprawę. – Nierówności pogłębiły się, awans społeczny zamarł – mówił Obama. – Twarde fakty są takie, że zbyt wielu Amerykanów ciężko pracuje tylko po to, by przetrwać, a zbyt wielu z nich nadal w ogóle nie ma pracy – zwrócił uwagę.
Oznajmił, że przedstawia "zbiór konkretnych, praktycznych propozycji" przyspieszenia wzrostu i wzmocnienia klasy średniej. – Niektóre z nich będą wymagały działania Kongresu i z ochotą będę współpracował z wami wszystkimi – zapewnił prezydent.
Miniony rok pokazał jednak, że większość spośród społeczno-gospodarczych propozycji Obamy została zablokowana przez mających większość w Izbie Reprezentantów Republikanów. Obama ponowił we wtorek apel do kongresmenów, by przyjęli ustawę o podniesieniu pensji minimalnej, przywróceniu zasiłków dla długotrwale bezrobotnych, a także program nauczania przedszkolnego dla wszystkich dzieci, zwiększenie wydatków na inwestycje w infrastrukturę czy wreszcie reformę prawa imigracyjnego.
– Naprawmy nasz system imigracji w tym roku – apelował do kongresmenów. Jednak zdaniem komentatorów szanse na to przed jesiennymi wyborami do Kongresu są małe.
Większość nowych propozycji, jakie pojawiły się w orędziu, prezydent chce przeprowadzić drogą dekretów lub innych inicjatyw, do których przyjęcia nie potrzebuje Kongresu.
W znacznie krótszej części orędzia poświęconej polityce zagranicznej prezydent mówił m.in. o rychłym "zakończeniu najdłuższej amerykańskiej wojny" w Afganistanie. - Jeśli rząd afgański podpisze porozumienie o bezpieczeństwie, które wynegocjowaliśmy, to małe siły amerykańskie będą mogły pozostać w Afganistanie - powiedział.
Prezydent USA zapowiedział także, że zawetuje ewentualne nowe sankcje wobec Iranu zaproponowane przez Kongres, jeśli groziłyby one załamaniem rozmów prowadzonych obecnie z tym krajem w sprawie jego programu nuklearnego.
– Jeśli Kongres przedłoży mi teraz nowe sankcje, które groziłyby załamaniem rozmów, zawetuję je. Ze względu na nasze bezpieczeństwo narodowe, musimy dać dyplomacji szansę na odniesienie sukcesu – mówił. Przyznał zarazem, że dalsze negocjacje z Iranem "będą trudne i mogą się nie powieść".
W orędziu podkreślał osiągnięcia dyplomacji USA, do których zaliczył porozumienie w sprawie syryjskiej likwidacji broni chemicznej i rozmowy w celu zakończenia konfliktu izraelsko-palestyńskiego.
Zwrócił również uwagę na sytuację na Ukrainie.
– Jeśli chodzi o Ukrainę, to popieramy zasadę, że wszyscy ludzie mają prawo do wypowiadania swych poglądów w sposób swobodny i pokojowy i do zabierania głos w sprawie przyszłości swego kraju – powiedział Obama.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie