Gościem red. Adriana Stankowskiego w programie „Ponad prawem” na antenie Telewizji Republika był Józef Wódka, członek stowarzyszenia „Oburzeni”. – Jestem osobą, która ponosi 20-letnie konsekwencje odmówienia łapówki lekarzowi orzecznikowi – mówił nam pan Józef.
O sprawie pana Józefa Wódki pisał już wcześniej red. Jacek Liziniewicz na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”.
Był grudzień 2000 r. Pan Józef od 17 lat pracował w firmie Mostostal Warszawa. Wtedy była to jedna z największych firm budowlanych. To ona m.in. budowała gmach Naczelnego Sądu Administracyjnego przy ul. Gabriela Boduena 3/5 w Warszawie. Pan Józef był robotnikiem pracującym w hałasie. Zachodziło duże prawdopodobieństwo, że doznał uszkodzenia słuchu, lekarze postanowili to zbadać. Pierwsze badanie wykazało, że pan Józef Wódka istotnie słuch ma uszkodzony. Utrata słuchu na poziomie 36 dB w uchu prawym i 46 dB w uchu lewym. To jednak nie wystarczyło, by dolegliwość ta została uznana za chorobę zawodową. Trzeba było, by potwierdził to inny lekarz, który wydałby orzeczenie o chorobie zawodowej – mogliśmy przeczytać dwa lata temu w „GPC”.
Był początek XX w. Na warszawskich ulicach rządziła wówczas mafia z Pruszkowa. Za pieniądze można było załatwić wszystko. Bez pieniędzy zaś przeciwnie – można było zdziałać niewiele. Korupcja była wszędobylska, ale nie wszyscy chcieli dawać łapówki. Pan Józef dawać w łapę nie miał zamiaru. Poszedł więc do lekarza bez koperty. W rezultacie ten uznał, że słuch pacjenta jest w porządku. Na protesty pana Józefa i groźbę skargi lekarz jedynie się roześmiał i rzucił: Możesz się pan odwoływać: przez okno i do Pana Boga.
Tutaj czytaj więcej:
Uważasz, że zostałeś poszkodowany przez wymiar sprawiedliwości?
Przerwij milczenie! Zgłoś się do nas: [email protected]
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ NA TEMAT SPRAWY JÓZEFA WÓDKI: