Pogorszył się stan jednego z górników leczonych w Centrum Leczenia Oparzeń
Pogorszył się stan jednego z najciężej rannych górników leczonych po wypadku w kopalni Mysłowice-Wesoła w oddziale intensywnej terapii Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Lekarze ocenili go jako "ekstremalnie krytyczny".
Od wtorku nie zmienił się krytyczny stan innego górnika z tego oddziału; natomiast stan czterech kolejnych rannych uległ dalszej poprawie. Jest też postęp w leczeniu pozostałych poszkodowanych przebywających na oddziałach chirurgicznych.
Jak poinformował podczas briefingu dr hab. Marek Kawecki z CLO, w środę odbyły się tam cztery operacje, z pięciu zaplanowanych. Jedną trzeba było odroczyć z uwagi na pogarszający się znacznie stan ogólny chorego. – Został poddany intensywnemu leczeniu, mamy nadzieję, że jego stan na tyle się poprawi, że będziemy mogli tę operację przeprowadzić – wskazał lekarz.
– Pozostałe nasze działania przebiegają zgodnie z planem i w sposób nas satysfakcjonujący – dodał.
– Jeden pacjent – w stanie ekstremalnie krytycznym. Drugi pacjent w stanie krytycznym. Czterej pozostali na oddziale intensywnej terapii – z zauważalnymi poprawami w zakresie mierzonych parametrów, m.in. są to ci, którzy byli we wtorek operowani" – relacjonował Kawecki. Poprawę parametrów u czterech górników z intensywnej terapii specjalista sygnalizował już we wtorek.
Dyrektor szpitala dr Mariusz Nowak poinformował, że na koniec tego tygodnia zaplanowano rozmowy ze śląskim oddziałem Narodowego Funduszu Zdrowia, które mają dotyczyć finansowania drogiego leczenia poszkodowanych po wypadku w Mysłowicach-Wesołej. Zaakcentował, że leczenie tak dużej grupy nie może odbywać się np. kosztem innych przebywających w szpitalu chorych.
Dzień wcześniej dr Nowak przestrzegał, że w razie braku przyspieszenia procedur związanych z tym finansowaniem, szpital w pewnej perspektywie czasu – kolejnych tygodni leczenia – może stanąć przed groźbą utraty płynności finansowej. W środę wskazał m.in., że szpital ma już tzw. nadwykonania na ponad 3 mln zł, w tym 1-1,5 mln dotyczy procedur w stanach zagrożenia życia.
Dr hab. Marek Kawecki zapewnił w środę, że „ma na leczenie chorych wszystko to, co potrzebuje”. „Nie ma żadnej sytuacji, w której brakowałoby leków, nawet bardzo drogich, czy drogich środków leczniczych dla naszych chorych. Zawsze tak było w tym szpitalu i tym razem jest właśnie tak. I wszyscy chorzy traktowani są tak samo” - podkreślił.
Przedstawiciele CLO uściślili też, że w tym szpitalu leczonych jest 21 poszkodowanych w wypadku w kopalni Mysłowice-Wesoła (w ostatnich dniach podawali liczbę 23 pacjentów). Jak wyjaśniali, m.in. w placówce leczeni są też inni górnicy. Zasygnalizowali również, że z grupy górników przebywających na oddziałach chirurgii być może za pewien czas będzie można rozważać już pierwsze wypisy, bądź przenosiny do innych placówek.
Rzeczniczka Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ Małgorzata Doros poinformowała PAP, że w ostatni piątek CLO zwróciło się z wnioskiem o renegocjację umów w ramach chirurgii ogólnej i terapii hiperbarycznej. Do końca tygodnia, czyli do najbliższego piątku oddział ma przeprowadzić analizę wykonania umowy i przedstawić propozycję aneksu do umowy. Doros podkreśliła, że podczas tegorocznych renegocjacji umowy, przeprowadzonych już dwukrotnie (w ich wyniku zwiększono umowę o 1,5 mln zł), śląski NFZ zapłacił CLO za wszystkie świadczenia oznaczone jako „ratujące życie”.
W poniedziałek wieczorem minął tydzień od katastrofy w mysłowickiej kopalni. Na poziomie 665 m doszło prawdopodobnie do zapalenia bądź wybuchu metanu. W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło pierwotnie do szpitali. 42-letniego kombajnisty dotąd nie odnaleziono. W poniedziałek rano w CLO zmarł jeden z najciężej rannych, 26-letni górnik.
W kopalni ratownicy prowadzący akcję poszukiwawczą zaginionego górnika w środę rano mówili o przedłużaniu się akcji. Blokujące im drogę rozlewisko, które od poniedziałku – z przerwami – pompowali, okazało się dwukrotnie większe niż wcześniej zakładano. Od wtorkowego popołudnia nie trzeba jednak było wycofywać zastępów z akcji. Wcześniej taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie – wobec czasowych wzrostów stężeń wybuchowych gazów.
CZYTAJ TAKŻE: