Pod hasłami tolerancji, coraz większa nietolerancja, czyli o uchodźcach słów kilka!
W Deklaracji Rzymskiej z 25 marca 2017 r., wydanej z okazji 60. rocznicy tzw. Traktatów Rzymskich, nie ma słowa o chrześcijańskim rodowodzie Unii Europejskiej. Zapewne spodziewając się takiego obrotu spraw, zainicjowano ruch pod nazwą „Europa Christi” dla przypomnienia Europejczykom, że bez powrotu do źródeł chrześcijańskiej tożsamości nie może być mowy o przetrwaniu Unii Europejskiej. Moderatorem ruchu jest ks. inf. Ireneusz Skubiś, wieloletni redaktor naczelny tygodnika katolickiego „Niedziela”. Jak mówi, „aby odbudować chrześcijańską tożsamość Europy, trzeba wzbudzać iskry, które dotrą do każdego jej krańca. Taką małą iskrą niech będzie nasz ruch”. W tym też duchu zorganizowano więc konferencję na UKSW w Warszawie oraz pielgrzymkę na Jasną Górę – do Matki Bożej Częstochowskiej, zwanej też Zwycięską – w intencji rychłej beatyfikacji założycieli Zjednoczonej Europy, którzy marzyli o jednoczącym się Starym Kontynencie na gruncie chrześcijańskiej kultury. Spoiwem Europy były dla nich właśnie chrześcijańskie zasady oraz kultura, którą w dużej mierze rozwijał przez wieki Kościół przy udziale wielkich chrześcijan i świętych. Kultura ta nieustannie rozpalała wszystko, co wielkie, twórcze i służące człowiekowi. Dlatego europejscy politycy zwani ojcami Europy – Robert Schuman, Alcide de Gasperi czy Charles de Gaulle – dążyli do tego, aby w procesie europejskiej integracji koniecznie odwołać się do chrześcijańskiego dziedzictwa naszego kontynentu.
Między innymi Robert Schuman, wybitny polityk francuski, dziś Sługa Boży, upominał się o Boga dla Europy. Był to czas po II wojnie światowej, poszczególne narody leczyły rany, które sobie wzajemnie zadały. Troszcząc się o pokój na naszym kontynencie, Schuman głosił w programie jego odbudowy hasło „pojednanie zamiast zemsty”. Sam również potrafił przebaczyć prześladowcom, od których doznał wiele cierpienia. Ta mądrość płynąca wprost z Ewangelii wypełniała jego głęboką miłość do człowieka jako dziecka Bożego.
Prezydent de Gaulle porównał w 1965 r. proces jednoczenia Europy do budowy katolickiej katedry. Piękne porównanie, jednak obecnie czyni się wszystko, aby o tym zapomnieć, a nawet wszystko to przekreślić.
UE miała być inna
Kardynał Robert Sarah z Watykanu mówiąc o dzisiejszej Europie, stwierdził wprost, że Zachód umiera. „Nie rodzą się dzieci. Bóg i Jego Prawo zostało zepchnięte na margines, następuje inwazja innych kultur”. Współczesna zlaicyzowana Europa – jak uważa kard. Sarah – nie ma żadnego spoiwa, żadnej myśli przewodniej, która nakazywałaby bronić jej przed nadciągającymi zewsząd zagrożeniami. Zniewieściałe społeczeństwa, rozkładane od środka przez ideologię gender, nie są w stanie obronić świata wartości. Jednym słowem, Europa wyrzekając się Chrystusa, oddając rządy lewakom i ateistom, spowodowała duchową pustkę, która musi być czymś wypełniona. Kardynał ostrzega: „Jeśli chrześcijanie nie przebudzą się, islam opanuje wszystko”.
Dowodem na odejście od chrześcijańskich założeń jest z całą pewnością tekst Traktatu Lizbońskiego, który w niezrozumiały sposób odciął się od chrześcijańskiego dziedzictwa Starego Kontynentu: nie tylko pomija się w nim wkład chrześcijaństwa w kulturową tożsamość Europy, ale dołączono do niego tzw. Kartę Praw Podstawowych. I tak, zajmując się małżeństwem, Karta nie podaje jego definicji jako związku mężczyzny i kobiety, aby tym samym otworzyć drogę do uznania wobec prawa związków homoseksualnych za małżeństwo. Z kolei zawarty w Karcie zakaz „dyskryminacji ze względu na orientację seksualną” jest przygotowaniem gruntu pod karanie osób głoszących chrześcijańską naukę. Także wpisany do Karty zakaz stosowania kary śmierci oznacza wyłącznie zakaz jej stosowania wobec osądzonych zbrodniarzy, ale nie wobec niewinnych nienarodzonych dzieci.
Jednym słowem, dewiacja ideologiczna Europy, a konkretnie poszerzanie „praw człowieka” o różne niemoralne zachowania, jest obecnie skierowana na walkę z Bogiem oraz Kościołem katolickim, a dowodem na to jest m.in. dążenie do usunięcia wszelkich znaków i symboli chrześcijańskich ze sfery publicznej. Nierzadko dochodzi do tak absurdalnych poczynań, jak stało się to w jednym z miasteczek w Niemczech, gdzie grupa mieszkańców złożyła pozew w sądzie przeciwko Kościołowi za to, że sygnaturka na wieży wydzwaniała „Ave Maria”. Mimo że było tak od XIV wieku, sąd zmusił proboszcza, żeby zaprzestał tej „propagandy religijnej”, ponieważ ludzie chcą żyć w „neutralnej światopoglądowo przestrzeni”.