Krystyna Pawłowicz w sposób genialny podsumowała, jakże słaby frekwencyjnie Marsz Wolności PO.
Marsz "wolności" z której wiecujący właśnie w pełni korzystali postępując za G.Schetyną, okazujący niebieskimi chorągiewkami głównie miłość do zagranicznej organizacji i kompletną dezorientację celu tego maszerowania wśród zwiezionych uczestników, okazał się polityczną i frekwencyjną klapą.
Pytani po co są na tym marszu, biedni zwiezieni mówili, że są " tak ogólnie". Najwyraźniej chcieli już do domu koło Lublina.
A czy pan Szejnfeld rozdawał chociaż placki ziemniaczane,bo tym wabił niezdecydowanych.
Sądząc po minach czołówki nie wyglądali na zniewolonych.Girlandy hawajsko-azjatyckie na szyjach, szerokie uśmiechy... Radość z życia w państwie PIS.
To po co straszycie ludzi?