– Dla mnie on pełnił najważniejszą funkcję – był moim ojcem. Chciałabym żeby ludzie pamiętali, że był niesamowicie uczciwy, skromny. On był również taki w domu i w życiu prywatnym – mówiła dla Telewizji Republika Małgorzata Wassermann, córka śp. Zbigniewa Wassermana.
– Chciałabym podziękować wszystkim, którzy przyczynili się, aby ten pomnik powstał. Zaangażowanie ze strony polityki wrogich mediów, podburzanie społeczeństwa – tego zrozumieć nie mogę. To wywołuje u mnie bardzo duży ból. Mam prośbę do wszystkich, którzy nas słuchają. To jest tylko pomnik, to jest pamięć. To jest pomnik zgody, pamięci i podziękowania. Nie bądźcie przeciwko nam. Ci ludzie i ich działalność zasługują na pamięć. Dlaczego tak wiele zła musieliśmy doświadczyć przez te osiem lat? Nie mogę tego zrozumieć - mówiła nam Wassermann.
– Gdyby ten pomnik powstał tak jak powinien – czyli na samym początku, to opozycja nie mogłaby teraz wokół niego prowadzić gry politycznej. Ludzie wybrali to miejsce z serca. Naturalnym stał się fakt, że pomnik stanął w miejscu, które ludzie wybrali. To jest przejaw kolejnej walki politycznej, tylko nie wiem przeciwko czemu. Przeciwko pamięci? Nie potrafię racjonalnie odpowiedzieć na pytanie co nimi kieruje - podkreślała.
– Chciałabym, aby każdy Polak odpowiedział sobie na pytanie czy ten pomnik mu przeszkadza. Jeżeli ci ludzie, którzy mają złą wolę nie będą mieli posłuchu, to ich zabiegi będą bezskuteczne. Ten pomnik może nas łączyć i jednoczyć. Ja nie blokuje działań innych partii, nie gwiżdżę. Dlaczego oni nam na to nie pozwalają? Dlaczego odbierają nam to prawo?
– Nic nie dzieje się bez przyczyny. Poza bólem i pamięcią cały czas pozostają pytania kto za to odpowiada. Dlaczego my dzisiaj stajemy w tak trudnej sytuacji jeżeli chodzi o odkręcanie tego - pytała.
– Dla mnie on pełnił najważniejszą funkcję – był moim ojcem. Chciałabym żeby ludzie pamiętali, że był niesamowicie uczciwy, skromny. On był również taki w domu i w życiu prywatnym. On nigdy mimo, że był prokuratorem nie zgodził się dołączyć do PZPR-u. Mimo wszelkich oskarżeń. Poświęcił swoje życie – często kosztem nas dla ważnych spraw w Polsce. Jego marzeniem było żeby sobie pomieszkać w tym jego "ośmieszonym" domu - powiedziała córka śp. Zbigniewa Wassermanna.
– To była walka o ten lot. Każdy chciał tam lecieć. On jeszcze tydzień wcześniej nie miał tego w planach, nawet nie marzył, ponieważ był pewny, że się nie dostanie na pokład tego samolotu. Jak się pojawiła propozycja konkretnego miejsca, to były natychmiastowe działania. Bardzo się cieszył z tej propozycji - wspominała.
– Ja - jego córka postrzegam go jako osobę, która zabierała miejsce w szeregu i wykonywała mrówczą pracę. On tak postrzegał siebie i my jego w domu. Jestem przekonana, że w odwrotnej sytuacji mój ojciec usiadłby i natychmiast zacząłby organizować ekipę i normy prawne, aby działać na miejscu i dążyć do prawdy - dodała.