Gościem programu "10/04/2010 Fakty" był Tomasz Ziemski, członek podkomisji MON ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej.
REKONSTRUKCJA TERENU
– Zrobiliśmy zestawienie profili terenu. Okazało się, że dane które są w programie satelitarnym oraz w raporcie Millera różnią się między sobą – mówił nam Tomasz Ziemski.
–
Najważniejsze miejsca profilu terenu to te, gdzie rosła tzw. pancerna brzoza. (…) Z tego wykresu wynika, że różnice są znaczne. Okazuje się, że wg. wstępnego raportu MAK ten teren był niżej od progu pasa o 33 metry, gdy w opracowaniu biegłego prokuratora tylko o 15 m – podkreślał Ziemski.
– Jeżeli projekt terenu skorelujemy z trajektoria lotu i z uszkodzeniami terenowym drzewostanu to dostaniemy wynik jak ten samolot teoretycznie by się przemieszczał, łamiąc poszczególne drzewa przy właściwym profilu terenu. Okazuje się, że w miejscu, gdzie rosła pierwsza brzoza z przyciętym wierzchołkiem - samolot od tej brzozy do kępy małych brzózek rosnących przed złamaną brzozą leciałby z prędkością 2m/s. Można tutaj odwołać się do materiału TVN „Siła faktów”, gdzie na podstawie dokumentów prokuratury stwierdzono, że samolot powoli się wznosi, ale wraz z nim wznosi się poziom gruntu. Otóż okazuje się to nieprawdą, ponieważ samolot wciąż by opadał – świadczą o tym przycięte brzózki przed „pancerną brzozą”. Następnie samolot musiałby gwałtownie wznieść w górę co jest technicznie niemożliwe – mówił nam Ziemski.
– Raport Millera był bardzo nierzetelny i niedokładny. Tzw. pancerną brzozę wyliczył na poziomie 5 metrów, natomiast wg. Biegłych prokuratury okazało się, że to jest 6 metrów i 66 cm. Każda wielkość był inna i dowolna – zaznaczył.
MŁODA BRZÓZKA
– Według komisji Millera ona została złamana na wysokości 4 metrów – to potwierdzają również nasze wyliczenia. Zastanawiająca jest jedna rzecz! Mamy zdjęcia z 10 kwietnia i widzimy, że ta brzózka, która jest złamana na wysokości 4 metrów nie jest złamana do końca, ponieważ na łyku kory wisi fragment górnego pnia. Te fragment nie został przełamany i ścięty – tylko nadłamany – powiedział Ziemski.
– Na zdjęciach z 11 kwietnia widzimy, że już go nie ma. Mało tego on został odcięty już 10 kwietnia wieczorem, kiedy druga komisja Federacji Rosyjskiej znalazła się na tym terenie. Dokonywano kolejnych manipulacji. Dowodem na to są zdjęcia – dodał.
– Ten element nie pasował komisji dlatego że został tylko nadłamany. Jak przypatrzymy się dokładnie elementowi pnia, który zwisa okazuje się, że to nie jest cały pień tylko połowa. Ten pień był cięty jakby siekierą z góry do dołu. Nikt tego nie badał i nie szukał drugiej połowy. Okazuje się, że druga połowa jest – my ją znaleźliśmy na zdjęciach. Ten element leżał kilkanaście metrów na południe – na gruntowej drodze. Nie w kierunku toru lotu samolotu, tylko poprzecznie – wyjaśnił Tomasz Ziemski.