Nie chciała zwolnić Anny Kołakowskiej, sama straci pracę? "Wiceprezydent namawiał mnie do złamania prawa"
Jak dowiedziała się niezależna.pl, władze Gdańska chcą pozbawić stanowiska Jolantę Kwiatkowską-Reichel dyrektor szkoły, w której pracuje Anna Kołakowska, radna PiS, która w sobotę wraz z rodziną zablokowała Marsz Równości w Gdańsku. Wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk miał namawiać dyrektor, żeby zwolniła nauczycielkę historii, jednak ta odmówiła. Teraz sama może stracić pracę.
W środę Jolanta Kwiatkowska-Reichel została wezwana do gabinetu wiceprezydenta Gdańska. Wcześniej powiedziała lokalnej „Gazecie Wyborczej", że nie zamierza zwalniać Anny Kołakowskiej z pracy za jej protest przeciwko Marszowi Równości. Stwierdziła wówczas, że nie słyszała, aby Annie Kołakowskiej zostały postawione jakiekolwiek zarzuty.
– Wiceprezydent namawiał mnie podczas rozmowy do złamania prawa, nie mogę zwolnić nikogo tylko na podstawie jakichś doniesień medialnych, Anna Kołakowska nie została wtedy nawet zatrzymana – mówiła dyrektor w rozmowie z niezależna.pl, dodając, że wiceprezydent zachowywał się w stosunku do niej niestosownie, podnosił głos, krzyczał, wypytywał ją o rzeczy niezwiązane ze sprawą. – Pytał się, o której przychodzę codziennie do szkoły, za co się modlę, jakie jest moje zdanie na temat Mazowieckiego czy obchodów rzekomego „wyzwalania” Gdańska przez Sowietów, krzyczał na mnie, twierdząc, że sieję nienawiść – zaznaczała.
Z informacji, do których dotarł portal niezależna.pl wynika, że dyrektor Jolanta Kwiatkowska-Reichel może w najbliższym czasie stracić pracę. Jak poinformował Antoni Pawlak z biura prasowego Urzędu Miasta zarzuca się jej złamanie Karty Nauczyciela i kodeksu szkoły, dodając, że w opinii urzędu powinna stracić pracę, ale ostatecznie zadecyduje o tym wojewoda.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: