Nasza niedziela, czyli ...
Od ponad roku trwa debata publiczna na temat ograniczenia handlu w niedziele. Do Sejmu wpłynął przygotowany przez NSZZ „Solidarność” obywatelski projekt ustawy. Pod koniec marca tego roku rząd RP przedstawił swoje, mocno krytyczne, stanowisko do poszczególnych elementów tego projektu, rekomendując jednak wprowadzenie zakazu handlu w niedziele w zmienionej formie - pisze Piotr Hofman, developer, członek Rady Gospodarczej Strefy Wolnego Słowa w "Gazecie Polskiej".
Według RGSWS projekt obywatelski był w znacznej mierze zbyt restrykcyjny, a z perspektywy przedsiębiorców mógłby rzeczywiście sparaliżować aktywność i rozwój w wielu obszarach gospodarki, takich jak usługi, sklepy internetowe, transport, turystyka. Należy zatem ustalić celowość i zakres nowych regulacji. Większość sondaży pokazuje, że Polacy podzielają stanowisko w sprawie ograniczenia handlu w niedziele. Ale o co tu naprawdę chodzi, co i jak mamy ograniczyć, co zyskamy, a co możemy stracić?
Po pierwsze, skoro Polacy chcą ograniczenia handlu w niedziele, to znaczy, że czują, iż taka regulacja przyczyni się do poprawy jakości życia. Mamy dwa przenikające się obszary, na które wpływ będą miały proponowane zmiany – społeczny i ekonomiczny. Społeczny to pytanie, jak zmienią się przyzwyczajenia Polaków i jak spędzany będzie wolny, niedzielny czas. Nastąpi bowiem zwiększenie możliwości wypoczynku i wspólnego przebywania z rodziną i przyjaciółmi przez osoby, które obecnie pracują w sektorze handlu. Pojawi się również zmiana sposobu spędzania czasu przez osoby, które obecnie robią w ten dzień zakupy lub których bliscy pracują w placówkach handlowych. Obszar ekonomiczny to wpływ zmian na strukturę zatrudnienia, wynagrodzenia, przychód placówek handlowych, przepływ środków konsumentów do innych obszarów gospodarki.
Zmiany przyzwyczajenia konsumentów to procesy długofalowe, należy zatem bardzo skrupulatnie monitorować ten obszar zachowań społecznych, aby móc modyfikować wprowadzane zmiany. Wśród osób zatrudnionych w handlu istotną grupę stanowią kobiety-matki, a niedziela to najbardziej dogodny dzień dla rodziny i przyjaciół. Według analiz, możliwy jest większy popyt na usługi turystyczne, kulturalne, rozrywkowe czy sportowe. Brak otwartych centrów handlowych w niedziele powinien skłaniać do poszukiwania nowych form spędzania wolnego czasu, na czym powinny skorzystać inne branże gospodarki. Tu zatem nastąpi przepływ środków.
Ograniczenie handlu nie powinno mieć wpływu na wzrost bezrobocia. Sytuacja na rynku pracy jest bardzo dobra (najniższe bezrobocie od 25 lat – 8,2 proc. !) i nawet w przypadku zwolnień łatwo będzie znaleźć pracownikom nowe zajęcia, tym bardziej mając na uwadze zwiększone zapotrzebowanie w branżach związanych z turystyką i rozrywką. Wynagrodzenia w sektorze handlu mogą rosnąć wolniej, jednak różnice są zbyt małe, by można je precyzyjnie oszacować, wynika to bowiem z działania równoczesnego wielu czynników w dłuższym okresie. Zgodnie z ustawą z 24.08.2007 r. – zmiana Kodeksu Pracy, wprowadzono do przepisów zakaz pracy w święta w placówkach handlowych. Uważamy, że te regulacje można śmiało powielić w kwestii ograniczenia handlu w niedziele. Celem jest zwiększenie ochrony małych, polskich sklepów przed konkurencją wielkich międzynarodowych sieci. Kto dzisiaj jest przeciwko ograniczeniu handlu w niedziele? Najgłośniejsza jest Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, niestety jest ona polska tylko z nazwy. Jej członkowie to m.in. Auchan, Lidl, Tesco.
Czy zatem te korporacje rzeczywiście występują w interesie polskich przedsiębiorców i konsumentów? Według RGSWS handel w niedziele powinien być ograniczony, jednak regulacje należałoby wprowadzać sukcesywnie wraz z silnym monitoringiem społecznych skutków. Na przykład ograniczenie handlu do dwóch niedziel w miesiącu w godzinach 9–14 oraz pozostawienie niedziel handlowych przed okresami świątecznymi i początkiem roku szkolnego. Takie zmiany powinny przynieść pozytywne efekty w obu obszarach: społecznym i ekonomicznym.