Nasza stała, jak podkreśla, Czytelniczka i widz Republiki napisała do nas list w którym dzieli się refleksjami dotyczącymi służby zdrowia. Zagadnienie to zna z autopsji, jako lekarz stomatolog pracujący przez długi czas wyłącznie w publicznej służbie zdrowia. "Ale nadszedł taki moment, kiedy podjęłam dodatkową pracę ze względu na niskie zarobki. Pamiętam, jak było za pierwszych rządów Platformy, gdy nie było pieniędzy dla medyków", tłumaczy pani Małgorzata (nazwisko do wiadomości redakcji). Jej list publikujemy poniżej.
"Fundusz zdrowia, to państwo w państwie, ale pod rządami PIS rozpoczęło się stawianie na nogi tego kolosa tj. Służby zdrowia. Muszę tu zaznaczyć, że mieszkałam 8 lat w Kanadzie, korzystałam z medycyny tam i wiem, że jest to "studnia bez dna" w każdym kraju.
To właśnie dzięki systemowym zmianom ministerstwa zdrowia PIS w 2021 rozpoczęło się podnoszenie naszych uposażeń. Co roku, od lipca o pewien współczynnik. Zachęcam niektórych dziennikarzy do zapoznania się z tym. Moje zarobki wzrosły o 100 proc. Szpitale dostały możliwość działania bez ograniczeń, nawet zniknęły długie kolejki do zabiegów, a Państwo - dobrze zarabiające, prowadzone przez premiera Morawieckiego - miało z czego dodawać do systemu w celu dopłat nadrobień. Nie była to więc wrzutka przed wyborami, ale działanie systemowe od kilku lat.
Lekarze powinni być dobrze uposażeni, aby pozostali w systemie i myślę, że zbyt wielu z nich ucieka do prywatnych gabinetów. Szczególnie stomatolodzy. Kończą darmowe studia i oprócz stażu większość nie pracuje dla funduszu. A specjaliści? Szpitale chcąc ściągnąć ich z dużych ośrodków i zatrzymać na oddziałach, czasami płacą im duże stawki. Jeśli da się lekarzom wybór fundusz lub prywata, to wybiorą
prywatne przychodnie. (...) Proszę zapoznać się z tym jak to funkcjonuje w Kanadzie. Tam lekarze pracują w ramach państwa, choć gabinety czy szpitale są prywatne. Zarobki są na tyle wysokie, zależne od specjalizacji i liczby pacjentów.
Powinniśmy ograniczyć wyjazdy naszych lekarzy do pracy za granicę i pozwolić im godnie zarabiać w Polsce. Dlatego, że ich brakuje, inni pracują nadmiernie za duże pieniądze. Brakuje specjalistów w małych miejscowościach i tam kwitnie prywata - patrz Bieszczady.
Teraz wróciły ograniczenia procedur w szpitalach i mówi się narodowi, że PiS dawał im przed wyborami. A prawda jest taka, że "MINISTRA" nie chce, nie może i nie ma z czego zapłacić za normalną pracę, bo państwo nie potrafi zarabiać i nie ma z czego dać. Znowu powraca sytuacja sprzed lat. Na marginesie, to padło w ostatnim saloniku prasowym.
Bardzo duża część środowiska lekarzy głosowało na Platformę i uwielbianego Tuska. To mają."
Źródło: sygnał czytelnika