Na jaw wychodzą szokujące fakty dotyczące sekcji zwłok ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. W programie "W Punkt" z Adrianem Stankowskim na ten temat rozmawiali Stefan Hambura i Andrzej Melak. – Co teraz czuja rodziny? Nie chcą zemsty, przyjęłyby każdy wynik śledztwa prowadzonego transparentnie z wymogami prawa karnego, bez przekrętów takich jak obserwowaliśmy – powiedział Andrzej Melak.
Mecenas Hambura zauważył, że ekshumacje przeprowadzane były z należytym szacunkiem. – Wygląda na to, że to wszystko co miało miejsce wcześniej było czystą prowizorką. Rozmawiałem na ten temat wielokrotnie. Na początku tego roku braliśmy udział w ekshumacji i sekcji zwłok Stefana Melaka, to co się teraz odbywało, jak teraz to było przeprowadzane, to było diametralnie inaczej, niż za czasów prokuratury wojskowej. Brałem wtedy też udział w sekcji zwłok ś.p. Anny Walentynowicz. Wtedy trzeba było o wszystko wnioskować, o wszystko wykłócać – zauważył mecenas Stefan Hambura, mecenas części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Opinię podzielił drugi gość. – Grupa, która pracowała przy ekshumacji była bardzo podatna na nasze uwagi, była pełna empatii. Pani z zakładu medycyny sądowej robiła wywiad, czy jadłem, jak się czułem, pełna opieka. Zupełnie inaczej, niż mieliśmy to w trakcie przesłuchiwań w prokuraturze wojskowej, gdzie nawet nie mogłem niczego zapisać, mieć przy sobie długopisu, nie mówiąc o dostaniu szklanki wody – powiedział Andrzej Melak, brat zmarłego w katastrofie w smoleńsku Stefana Melaka.
Adrian Stankowski pytał o to, jak wyglądało wsparcie rodzin w Smoleńsku. – Byli psycholodzy, przyjechali ratownicy medyczni. Natomiast nie wzięto grupy profesora Śliwy z Bydgoszczy, która była najlepsza do identyfikacji zwłok. Oni zgłosili swój akces, czekali na walizkach, ale im odmówiono. Pani Kopacz na pytanie, czy wszystkie zwłoki zostały wydobyte, odpowiedziała, że pracują tam zgodnie polscy i rosyjscy lekarze, że nie można wyobrazić sobie lepszej współpracy. Nie była to prawda, warto pochylić się nad tym wątkiem. Tak jak teraz dowiadujemy się, że doszło do podmiany ciał, że w jednej z trumien było 8 części różnych ciał. Prawda wychodzi na jaw po tylu latach. Liczę, że różne urzędy pójdą tym tropem i pokażą dokumenty, które po katastrofie były przygotowywane, żebyśmy mogli te dokumenty dostać do ręki, żeby opinia publiczna mogła się z nimi zaznajomić. To pokaże cały rozmiar tego kłamstwa. Przypominam, że to Ewa Kopacz i Arabski powiedzieli, ze nie będzie można otwierać trumien, bo mówili, że brali udział w sekcjach prokuratorzy z Polski. – dodał Andrzej Melak.
Prowadzący pytał o odczucia tych, którzy stracili swoich bliskich w Smoleńsku. – Co teraz czuja rodziny? Nie chcą zemsty, przyjęłyby każdy wynik śledztwa prowadzonego transparentnie z wymogami prawa karnego, bez przekrętów takich jak obserwowaliśmy. Przecież godzina katastrofa uległa zmianie po 3 tygodniach. Ja mam na protokole zgonu Stefana godzinę 9:52, po 3 tygodniach okazało się, że to 9.40. Czy ona jest autentyczna? Nie wiemy tego. My teraz chcemy tylko by zostało wyjaśnione, co stało się na lotnisku w Smoleńsku. Czy był udział osób trzecich? Kto przygotował tę podróż dla naszych bliskich? Dlaczego nie skontrolowano lotniska, dlaczego nie było zabezpieczenia prezydenta? Wyglądało to tak, jakby nie oczekiwano przylotu prezydenta. Dlaczego na lotnisku był jeden BOR-owiec? Pytań jest więcej, czym głębiej tym więcej pytań. Dlaczego nie działał monitoring kontroli lotów, dlaczego nie działa monitoring na Okęciu? Pytań jest więcej niż odpowiedzi – zakończył Andrzej Melak.