„Czy Polska wystawi Niemcom rachunek za straty wojenne?” - pyta na łamach „Sueddeutsche Zeitung” niemiecki historyk Stephan Lehnstaedt nawiązując do książki Karla Heinza Rotha i Hartmuta Ruebnera „Wyparte, Odłożone na później, Odrzucone. Niemieckie długi reparacyjne na przykładzie Polski i Grecji”. Autor tekstu wskazuje, że w Niemczech kwestia reparacji uznawana jest powszechnie za zamkniętą. Inny punkt widzenia prezentują jednak Roth i Rueber. Ich zdaniem niemieckie stanowisko jest „prawnie nieuzasadnione” i „nieodpowiedzialne z historyczno-politycznego punktu widzenia”.

– Dlaczego rząd w Warszawie nic z tym nie robi- to jest dobre pytanie. Tyle się o tym mówi, a nie widzimy faktów. Słyszymy co kilka miesięcy od posła Arkadiusza Mularczyka, że jego zespół parlamentarny już tuż tuż, miał coś kończyć. Później przed wyborami nazywało się to, że teraz nie bo kampania wyborcza, teraz chyba zbliżamy się do kampanii prezydenckiej, więc też chyba nie, później nie wiadomo co będzie po, no to chyba nigdy- powiedział adwokat.

Gdzie jest w takim razie pies pogrzebany?

– W Polsce. To wynika z podejścia rządzących w Polsce, ale nie tylko rządzących, również polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Mam tutaj przed sobą wniosek do Trybunału z 26 października 2017 roku. Dotyczy on immunitetu jurysdykcyjnego, to znaczy możliwości pozywania obcego państwa, w tym przypadku Republiki Federalnej Niemiec. Wniosek podpisany przez Pana posła Arkadiusza Mularczyka. Jeden z przedstawicieli grupy posłów razem z posłem Andrzejem Matusiewiczem. Celem tego wniosku było umożliwić osobom poszkodowanym aby dochodziły zadośćuczynienia od Niemiec przed polskimi sądami,bo przed niemieckimi sądami nie mają żadnych szans. Tam jest zabetonowane orzecznictwo i to strata czasu pozywać Republikę Federalną Niemiec przed niemieckimi sądami. Sojusznicy Hitlera- Włosi, już to robią od 2013 roku i to skutecznie. Ja się tylko dziwię, że pierwsza ofiara III Rzeszy, Hitlera, nadal na kolanach- ocenił mecenas Stefan Hambura.