"Kresy Wewnętrzne": Pieniądz Nie Do Końca Cesarzem
Kiedyś skarżył mi się ktoś z "najezdnych" czyli z "nawołoczy" (czyli tych, którzy tak jak ja przybyli tu z innych ziem i osiedlili się) że musi długo czekać aż przyjedzie kombajn i wykosi mu zboże. Płacił właścicielowi kambajna dobrą cenę za usługę i to szybką żywa gotówką, ale ten musiał najpierw wykosić u rodziny, potem u znajomych, z którymi od dawna świadczą sobie wzajemną pomoc, a dopiero na końcu zabierał się za komercję.
Ja stwierdziłem, że przecież to cudowne, że w świecie, gdzie pieniądz jest cesarzem, są miejsca, gdzie ważniejsze są więzy krwi czy też sąsiedzka pomoc wzajemna. Nie znaczy to jednak, że ludzie z Podlasia i Polesia nie dbają o sprawy materialne. Mieszkańcy tych kresowych ziem przez wieki, w pocie czoła pracowali na chleb, zbierając grosz do grosza. Tu nie było czarnoziemu jak na Wołyniu, gleby raczej słabe, otoczone puszczami i bagnami. Po ciężkiej pracy na roli, rodziny dodatkowo zajmowały się zbieractwem i pracami chałupniczymi.
Pomimo wielu wieków trudnej walki o przetrwanie, ludzie się nie skomercjalizowali, przynajmniej nie w takim stopniu jak w całym dzisiejszym świecie, gdzie króluje Mamona. Tutaj ważniejsze są więzy krwi i więzi społeczne - sąsiedzka pomoc wzajemna. Być może właśnie dlatego przetrwali przez stulecia w tych ciężkich warunkach a nie udałoby się to im, gdyby ich życie społeczne skupiło się na relacjach komercyjnych i handlowych.
Portal TV Republika
Komentarze